Po wczorajszym deszczu ziemia mięciutka. Posadziłam fiołki w gaiku. Na dziś tylko tyle.
Dziś dostałam kolejny prezencik. Tym razem moja przyjaciółka Krysia eM poczęstowała mnie swoimi fiołkowymi fiołkami (podobno są i białe, ale ja jeszcze takich nie widziałam). Dostałam ich całą siatkę. U niej rosły pod kasztanem, a więc w cieniu. Tworzyły piękny mięciutki dywanik. Listeczki - błyszcząca ciemna zieleń, gęsto, jeden przy drugim. Pomyślałam, że może też zechcą rosnąć w wymyślonym przeze mnie gaiku między konwaliami, które zasadziła moja poprzedniczka.
Z ich zasadzeniem muszę jednak poczekać do jutra, gdyż od Krysi i Jurka wróciliśmy późnym wieczorem - prawie w nocy. Wieczorem spadł obfity deszcz.
Dziś na luzie. Po obiedzie pojechałam z małżonkiem i z Anią do E.Leclerca. Jest tam stoisko "Mój ogród". Dużo wszystkiego, tylko kasa mała. Dokupiłam sobie 5 róż, gipsówkę, klorowych mieczyków i jeszcze jakiś wiecheć, co się nazywa trytoma złoto-czerwona. Róże to nawet zdrowo wyglądają, ale co do pozostałych miałam wątpliwości. Jednak sprzedawczyni mnie zapewniała, że są dobre, więc kupiłam. Zawieźli mnie z tymi zakupami na działkę. Przynieśli mi wiaderko wody ze studni, bo nadal nie ma w wodociągu i sobie pojechali.
A ja już bez pośpiechu wysadziłam róże i pozostałe kłącza wzbogacając miejsca nasadzeń resztkami kompostu. Niedługo wszystko będzie jasne. Wysiałam także nasiona ziół i astrów. Trochę mało mam kwiatów. Powinnam dokupić. Wieczorem wypisałam sobie z Internetu, jakie kwiaty bym u siebie chciała mieć, bo może dokupię ich nasiona w naszych sklepach. Internet to chce, żeby zakup był co najmniej na 50 zł, żeby paczka była za darmo. Ale ja już nie mam kasy. Dziś w E.Leclerku wydałam 25 zł.
Pracowita sobota. Przede wszystkim porobiłam grządki i rozsiałam nawóz (Azofoskę). Małżonek mi go zalecił, ze niby na moje piachy najlepsza. Oczywiście najlepszy byłby nawóz naturalny (kompost, obornik), żeby było ekologicznie. Ale póki co niech będzie sztuczny, tylko może nie powinnam wszystkim dookoła rozgłaszać, bo działkowcy mogą być "uczuleni" na taką uprawę.
Próbowałam także powalczyć z kupą śmieci z ubiegłego roku.
Nie wszystko udało się wynieść , czy spalić, choć pomagał mi małżonek. Na tygodniu chyba przywiozę wózeczek składany, żeby zwozić stare liście, które są mokre i ciężkie.
I dziś znowu Ewa Wu doniosła mi jakichś roślinek ze swojej działeczki. Dostałam także kilka cebulek narcyzów i mieczyków. Od razu po pracy zawiozłam je i zasadziłam.
Jak wchodziłam do ogrodu była jakaś "akcja". Jakieś samochody. Ktoś kogoś gonił. Chciał wjeżdżać samochodem na działki. Jakieś krzyki. Wszystko to trwało bardzo krótko. Nie dochodziłam o co poszło. Pewnie jakieś porachunki. Jakieś łobuzy. Dobrze, że małżonek tego nie widział. Zaraz miałby okazję do wykazania się swoim komentarzem. Póki co pozytywnie się nakręca, więc po co psuć atmosferę. Wystarczyło, że wspomniałam o planach miasta postawienia hipermarketu na ugorach między torami a osiedlem. Prorokował, że dopiero będzie się na działkach działo. Na złodziei będzie się pracować. Odpaliłam mu, że na wszystko co nowe zawsze jest źle nastawiony. Szczęście, że ja nie jestem taką pesymistką, bo nigdy niczego bym nie miała. Wierzę, że i tym razem mi się uda i że będę zadowolona z tego co sobie wymyśliłam, gdy pójdę na emeryturę. Nic nie odpowiedział.
Ale kupił mi dziś folię na oczko i grabie do liści.
O moim nowym hobby wie już coraz więcej moich klientów. Okazuje się, że wielu z nich to już z długoletnim stażem działkowcy - niektórzy nawet ponad trzydziestoletnim. Opowiadają mi o swoich doświadczeniach, osiągnięciach, fascynacjach. Obiecują także pomoc przy zagospodarowywaniu mojego "ugoru". Dziś na przykład dostałam od klientki sadzonkę jaśminu - sporą. Przyniosła mi ją prosto ze swojej działki. Ewa Wu przyniosła mi kolejną porcję niebieskich kosaćców. Małżonkowi jeszcze udało się wykopać trochę przebiśniegów i jeszcze jakichś cebulek. To wszystko zasadziliśmy dzisiaj u mnie. Jaśmin na samym rogu działki od strony ulic (jak urośnie i zakwitnie będzie ładnym designem Koperkowa), cebulki w trawie, a kosaćce w alejce irysowej. Wysadziłam także koło kompostownika nowe tuje. Dostałam je od małżonka w zamian za te co nie przezimowały (25 sztuk). Ciekawe czy tym razem się przyjmą.
Małżonek dowiózł jeszcze kamieni do oczka. Teraz to już chyba wystarczy.
Nadal nie ma wody w działkowym wodociągu. Zarząd jeszcze nie podjął decyzji o włączeniu. Musiałam więc przynieść ze studni, żeby podlać jaśmin, nowe nasadzenia i ogórki, które już wzeszły w szklarni.
Nareszcie robi się cieplej.
Dziś, jadąc do domu autobusem "7", spotkałam w autobusie działkowego bocznego sąsiada, pana Ka. Właśnie wracałam z turnieju szachowego, gdzie byłam gościem za przyczyną "Baśni o woju Radomirze". Baśń ta została wydana w ubiegłym roku, a że jest w niej o Radomiu i dużo o szachach, więc jest dobrym prezencikiem dla najmłodszych szachistów. Jej nakład w znacznej części sfinansowało miasto. Pan Marek eN, który jest organizatorem turniejów szachowych dla młodzieży, który był również koordynatorem prac nad powstającą wtedy baśnią, teraz tę baśń promuje. Przy okazji promuje także mnie jako autorkę. Opowiedziałam o tym panu Ka. Okazało się, że on zna pana Marka eN, ponieważ sam jest zapalonym graczem w szachy. Należy do Klubu Niepełnosprawnych "Star", a szachiści raczej się znają.
No, no. Bardzo proszę - jakiego to ważnego mam bocznego sąsiada.
Przywiozłam niezapominajek, które podarowała mi Ewa Wu. Wsadziłam je do balkonowych skrzynek, jak będzie oczko wtedy je przesadzę.
Urwałam się godzinkę z pracy. W zamiarze oczywiście zagonki. Ale najpierw pojechałam do domu, żeby torebkę zamienić na koszyk. W torebce różne dokumenty i klucze - lepiej nie mieć ich przy sobie, gdy idzie się przez te ugory. Boczny sąsiad skutecznie mnie nastraszył.
Dziś w planie był wiosenny ogródek przed domkiem. Przesadziłam dwie kępy krokusów, które rosły byle gdzie. Zasadziłam także niebieskiego hiacynta z teściowego ogródka, oczywiście za wcześniej uzyskanym pozwoleniem od małżonka. Ogródek obłożyłam sowicie kamieniami. Ponieważ kamieni mam dużo, więc nie żałowałam. Ciekawe jak na przyszłą wiosnę będzie się prezentował, czy wszystko co zasadziłam przyjmie się.
Robi się coraz cieplej. Miałam jeszcze trochę czasu do późnego wieczora, więc skopałam kawałek zagonka przy siatce przy zagajniku i wysiałam tam trawę - jak proso. Nie wiem, czy wzejdzie. Ale liczę, że tak - bo to przecież w końcu trawa. Aby tylko ziarnko ziemi i już się ukorzenia.
W domu byłam o 20,30. Sympatyczne popołudnie.
Dziś Wielkanoc. Po obiedzie wybrałam się na spacer z Moniką. Było zimno. Po drodze spotkałyśmy bocznego sąsiada. Zawsze ma coś do powiedzenia i to bardzo mądrego. Domyślił się, że szłam z córką. Musiałam wysłuchać opowiadań o jego dzieciach. Także ma trójkę. Córka wyszła za mąż nieszczęśliwie. Jeden syn ożenił się, ale nie kontaktuje się z rodzicami, a drugi syn, także żonaty, mieszka z nimi. Ja pochwaliłam się swoimi studentkami. Opowiedziałam mu także czwartkową przygodę z policjantami. Przestrzegał nas, żeby tamtędy nie jeździć, dlatego że między krzakami kręcą się różni menele. Można oberwać na przykład kamieniem w szybę. Rzeczywiście kręcą się tam różni młodzi ludzie, ale ja raczej odnoszę to do jakby "wagarowiczów". Schodzą się na piwko, na papierosy, może jeszcze na randki. Młodzi są, kryją się po krzakach przed starszymi. Takie jest prawo młodości. Z nami przecież inaczej nie było.
Zakwitły jeszcze cztery fioletowe krokusy. Nawet zrobiłam im zdjęcie.
I jeszcze przyniosłyśmy wody ze studni. Trochę skropiłam w szklarence.
Dziś krótka wizyta w Koperkowie.
Jest zimno, nawet bardzo zimno.
Zawieźliśmy tylko krzesełka.
sobota, 31 marca 2018
Licznik odwiedzin: 68 885
« grudzień » | ||||||
pn | wt | śr | cz | pt | sb | nd |
---|---|---|---|---|---|---|
01 | 02 | 03 | 04 | 05 | ||
06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12 |
13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 |
20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 |
27 | 28 | 29 | 30 | 31 |
------Koperkowo--------- świat zamknięty w czterech --------arach ---------------- a zachwytu co niemiara
Wpisz szukaną frazę i kliknij Szukaj:
Wpisz swój adres e-mail aby otrzymywać info o nowym wpisie: