Dziś uznałam, że właściwie to pani Grażyna Ka, z już mojego Koperkowa, wyprowadziła się. Sprzątnęła z pola swoje płody, oberwała winogrona. Zostawiła trochę dalii z kartką, że te co są w worku to dla niej, a te na worku dla mnie, mogę je zagospodarować. Na kartce mojego podręcznego notatnika, który zostawiam wraz z długopisem na szafce, był narysowany samochodzik. Czyżby to jej roczny synek Józef już tak potrafił rysować?
Przy okazji długopis dostał nóg. Byle jaki był, nie żal. Także gdzieś zagubiła się moja łopatka. Szukałam na polu, ale nie znalazłam. A może to zwykła złośliwość rzeczy martwych.
Wymieniłam kłódkę do schowka na narzędzia na swoją. Jej może będzie kiedyś okazja oddać.
Dzisiejszy dzień piękny, słoneczny. Aż same ręce rwały się do pracy.
25 tulipanów zasadziłam wzdłuż werandki. Za namową Ewy Wu umieściłam je w skrzynkach i w doniczkach, by ochronić cebulki przed kretami i nornicami. Jak zakwitną na wiosnę będzie pięknie.
Z tyłu za domkiem umyśliłam sobie postawienie WC. Inwestycję zaleciła mi Krysia Pe w bardzo przekonywujący sposób. - Dla ciebie - powiedziała - wystarczy samo wiaderko. Ale co zaproponujesz gościom, jak będą mieli potrzebę? Ja na swojej działce mam taki domek z serduszkiem, gdzie można wygodnie sobie usiąść na desce sedesowej. Pod deską jest wiaderko z dziurkami wypełnione trochę piaskiem. Do przesypywania, jest pod ręką łopatka i piasek w wiaderku. Od czasu do czasu opróżniam, zakopując, byle nie na grządki. Wiaderko zawsze można umyć. WC odświeżyć. Jak w domu - niemal naszkicowała mi jak ma wyglądać moje WC.
Tak więc i ja już to swoje WC widzę, a miejsce jakby na nie czekało. Na WC ma wspinać się bluszcz. Dwie sadzonki bluszcza już ukorzeniłam w domu w szklance. Dziś go posadziłam we właściwe miejsce. Ciekawe czy się przyjmie.
Do doniczek wysiałam także trawę i schowałam do szklarni. Jest jeszcze październik, trawa podobno szybko wschodzi, może więc do zimy jeszcze dobrze się ukorzeni.
Dziś też zaprojektowałam Aleję Róż. Będzie biegła wzdłuż chodnika, za pasem skalniakowch bylin. Będzie więc nieco odsunięta od chodnika, więc róże nie będą trącane. Aleję otwiera dzika róża, którą przesadziłam z między porzeczek. To róża pnąca w czerwone drobne kwiatki i mocno kłująca. Pewnie będzie potrzebowała jakiegoś wsparcia, ale o tym pomyślę na wiosnę.
W dzisiejszych pracach pomagał mi też małżonek.
Wspólnie zasadziliśmy te sześć róż, które kupił mi Andrzej Ha. Może na wiosnę jeszcze dokupię i posadzę między nimi, żeby było ich więcej.
Zasadziliśmy dziś także 10 sadzonek tui za domkiem od strony ulicy. Może jak wyrosną to zasłonią domek. Tuje (z nasionek ) hodują mój małżonek z teściem. Mają ich bardzo dużo. Myślą, że może któreś z naszych dzieci będzie się budowało, więc przydadzą się. Poprosiłam małżonka o kilka - dostałam aż 10. Nawet z gestem.
Przy samym domku z jednej strony rośnie bardzo wysoka strzelista borówka amerykańska, pod nią barwinek zimozielony. Po drugiej stronie forsycja. Jest już stara, ale na razie tak zostanie. Dopiero jak będzie to WC i bluszcz się rozwinie, to tę forsycję usunę, tym bardziej, że nowa rośnie już przy studni. Jeden krzak forsycji wystarczy.
Napracowaliśmy się dzisiaj obydwoje, ale było bardzo miło. Dzień był taki urokliwy, że chciałoby się aby następne też były takie.
Boczny sąsiad, pan Ka, oświadczył mi dziś, że właśnie kupił sobie drugą działkę - obok. No to będę może miała spokój. Zabierze się za pracę i nie będzie mnie zawracał głowy. A dużo ma na niej pracy do wykonania, bo działka bardzo zaniedbana.
Pierwszy raz odwiedził mnie Andrzej Ha. Ma niedaleko swoją działkę, nieco mniejszą od mojej, ale w tej samej alejce. Czyli wpadł po drodze. Powiedział, że uwielbia róże. Ma 20 odmian i jeszcze będzie dokupował - ma bardzo dobre źródło. Poprosiłam, żeby i mnie kupił 6 sztuk różnych kolorów. Zasadzę wzdłuż alejki - może uda mi się mieć Aleję Różaną.
Andrzejowi nie bardzo pozwoliłam się rozsiadać, jako że miałam bardzo dużo pracy. Tym bardziej, że zapowiedział się małżonek, że pomoże mi posadzić żywopłot.
I rzeczywiście przywiózł jakich metalowy pręt, łopatę , grabie i konewkę nawet. Potem robił głębokie dziury, a ja wkładałam do nich po 2 -3 gałązki ligustra, wlewałam wodę konewką, dużo wody, zasypywałam ziemią i na koniec jeszcze raz podlewałam obficie. Przyjechała również Iga z Januszem i też wzięli udział w sadzeniu żywopłotu. Iga też podlewała. I jeszcze na koniec przyjechała ich córka z mężem ( na rowerach przyjechali). A więc armia ludzi do pomocy - wielka akcja. Żeby tylko nie wyszło jak z tymi kucharkami, co to " gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść". Młodzi przywieźli piwko i na koniec pracy było sympatycznie. Porozprawialiśmy na temat oczka. Na tygodniu oglądałam oczko mojej przyjaciółki Krysi Pe, ma je w pracy. Plastykowa czarna forma. Ma otwor na spuszczanie wody na przykład na zimę. Ładnie się prezentuje, choć nieduże, rybki kolorowe sobie pływają. Mogłabym takie mieć. Ciekawe ile może kosztować.
Dziś także pierwszy zbiór. Małzonek oberwał gruszkę Konferencję. Cały wielki koszyk. Może z 10 kilo albo i więcej. Po około 2 kilo sprezentowałam Idze i Elizie (czyli na dwa domy). Na razie są twarde, ale jak skruszeją podobno mają być smaczne - tak bynajmniej orzekł swego czasu pan Jan.
Zeszliśmy z działki ok. godz. 18oo. Zachodziło słońce. Byłam bardzo, bardzo zmęczona.
sobota, 31 marca 2018
Licznik odwiedzin: 68 885
« marzec » | ||||||
pn | wt | śr | cz | pt | sb | nd |
---|---|---|---|---|---|---|
01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 |
08 | 09 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 |
15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 |
22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 |
29 | 30 | 31 |
------Koperkowo--------- świat zamknięty w czterech --------arach ---------------- a zachwytu co niemiara
Wpisz szukaną frazę i kliknij Szukaj:
Wpisz swój adres e-mail aby otrzymywać info o nowym wpisie: