30 sierpnia – niedziela. Ostatni wakacyjny weekend roku 2015.
Właśnie mija dziesięć lat odkąd Koperkowo jest w moich rękach. Jest co wspominać. W jednym z pierwszych wpisów w moim „Działkowym pamiętniku”, założonym na okoliczność zakupienia Koperkowa, zapisałam:
Z panią Grażyną Ka, która zdecydowała się właśnie dla mnie sprzedać swoją działkę pracowniczą, umówiłam się na jutro (piątek) po południu - 26 sierpnia 2005 roku. To ona zaproponowała tę datę. Początkowo nie zwróciłam na nią uwagi. Data jak data. Ale kiedy uświadomiłam sobie, że to trzecia rocznica śmierci Irki, mojej bliźniaczki, zrozumiałam, że muszę tę działkę kupić.
I to właśnie w tym dniu.
Jakże wiele przez te dziesięć lat się zmieniło na mojej działce: wybudowałam sobie nowy domek, mam wszystkie niezbędne media: wodę, światło, radio, telewizję, także dostęp do Internetu. Powstało oczko wodne, postawiłam nową szklarenkę, mam lepszy kompostownik. Zmodernizowałam nieco altankę z winoroślą, mam wędzarkę, grilla, huśtawkę … „Żyć, nie umierać”. Właśnie niedawno wszedł na ekrany kin polski film pod tym tytułem z Tomaszem Kotem w roli głównej. Słucham o nim w radiu i nie wiem, czy będę chciała go obejrzeć.
Tymczasem kilka zdań o minionym piątku. Nasz ogród gościł pana Dominika Taraskę, dziennikarza z redakcji miesięcznika „Działkowiec”. Podjęliśmy gościa najlepiej jak potrafiliśmy. Ponieważ nasza ogrodowa świetlica jest w remoncie (podnosimy dach) uzgodniliśmy, że spotkanie odbędzie się na mojej działce. Ja starałam się być dobrą gospodynią tego spotkania, natomiast prezes i Hania udzielali gościowi wywiadu. W programie spotkania był także spacer po ogrodzie.
Pokazywaliśmy nasze okazy, chwaliliśmy się osiągnięciami. Hania zaprezentowała swój autorski projekt „hotelu dla owadów pożytecznych” (mój zrobiony z łodyg bobu znacznie odstawał od innych, które były robione na wzór haninego hotelu).
Zadeklarowaliśmy się, że jako ogród chętnie podejmiemy współpracę we wprowadzaniu wszelkich „Działkowcowych” nowinek – Hania ma już w tym zakresie spore doświadczenie. Na pamiątkę spotkania dostaliśmy od gościa „Działkowca” z 2015r, a ja podarowałam mu „Baśń o Eulalii” i „Baśń o maciejce”. Na odchodne poczęstowaliśmy gościa owocami naszego ogrodu. Rozstaliśmy się w miłej atmosferze i z nadzieją dalszej współpracy.
Wczoraj odwiedzili moje Koperkowo po raz pierwszy goście genealogiczni. Cieszyłam się, że nabrali apetytu na budowę choćby takiego domku jak mój.
Z Anią zebrałyśmy trzeci i chyba ostatni pokos szpinaku nowozelandzkiego. Oberwałyśmy „z zapasem” pomidory. W warzywniku powoli robi się pusto, dojrzewa gruszka „Konferencja”, zbieramy na bieżąco maliny i jeżyny.
Popisała się w tym roku marchewka. Będzie niedługo potrzebna dla Oli.
W miniony weekend odbyły się w Radomiu pokazy lotnicze na lotnisku w Sadkowie. Media donoszą, że było ponad 180 tys. widzów. Ja oglądałam samoloty z mojego Koperkowa. Bywało, że wiele z nich zabłądziło i przeleciały przez moje niebo, a jeden z nich prawie by wylądował na mojej głowie. Było świszcząco, gwiżdżąco i grzmiąco - głośno tak, że własnych myśli się nie słyszało, a szyja dawno takiej gimnastyki nie miała.
Trochę sobie popstrykałam zdjęć. Część aparatem, część komórką - ot, na pamiątkę tamtych dni.
JAK PTAKI
8 sierpnia w Koperkowie jesiennie, choć to dopiero środek lata. Wszystko za sprawą jesiennych upałów, którym nie podołałam w kwestii podlewania choćby tylko warzywnika.
Dwa tygodnie, albo może i więcej, moc emocji w rodzinie.
4 sierpnia pochowaliśmy mojego teścia. Zmarł w wieku 95 lat.
6 sierpnia urodziła się nam wnuczka – Olga.
Dopiero dziś mogłam sobie pozwolić na odpoczynek. Raniutko, prawie skoro świt, podlałam cały ogród. Trochę wężem, trochę konewką – takie małe przeprosiny. Teraz siedzę na huśtawce i odpoczywam. Upał jest ogromny. Zasłoniłam się ze wszystkich stron od tego żaru – jakoś wytrzymuję.
Moje pomidorki dojrzewają wyjątkowo szybko. Ogórki w polu prawie wyschły, niewiele słoików zdążyłam zakisić. Natomiast w szklarence jeszcze rosną. Pięknie rośnie fasolnik chiński. Strączki długości 30-50 cm zwisają jak makarony. Już je jedliśmy – nawet smakowały.
Przestały ryć krety, a pracowały wszędzie – także w szkalrence. Czy za sprawą upałów, czy za sprawą fionowej sierści – trudno stwierdzić. Właśnie niedawno dowiedziałam się żeby w krecie kanały nawkładać kociej sierści. Tak zrobiłam, a że moją Fiona uwielbia czesanie, więc problemu z pozyskaniem sierści nie miałam. Przez tydzień kubeczek kłaczków uzbierałam i nadal będę je zbierać – a nóż to prawda.
Pomimo tak wielkiego upału ciągle rośnie szpinak nowozelandzki. Już szykuje się trzeci zbiór. Ruszyły cukinie. Jest co przetwarzać. Ania niemal nie wychodzi z kuchni, bo przecież nie tylko ja mam ogród – także u Dorotki są już zbiory. U niej ogórki są wyjątkowe w tym roku, także pomidory, którymi mieszkańcy Plant się zachwycają, że nie można ich nie poczęstować.
Wydaje się, że będę miała piękne jeżyny. Postawiłam nawet pod nimi wiadro wody, żeby łatwiej było im oddychać. Oczywiście podlewania to nie zastąpi. Aronia także dopomina się wody. Też postawiłam jej dodatkowo wodę w wiaderku.
Jabłek w tym roku to właściwie nie ma. Także nie ma śliwek, tylko brzoskwinia dyniowata ładnie obrodziła. Obydwie grusze dostały jakichś plam na liściach. Zaczęły nawet spadać owoce. Małżonek czymś tam je spryskał – jest lepiej.
W tej suszy jedynie szczaw jeszcze sam sobie radzi. Lubię szczaw. Używam go w kuchni. Tymczasem za wypowiedzią posła Stefana Niesiołowskiego przypięto szczawiowi polityczną łatkę. Szkoda.
sobota, 31 marca 2018
Licznik odwiedzin: 68 887
« sierpień » | ||||||
pn | wt | śr | cz | pt | sb | nd |
---|---|---|---|---|---|---|
01 | 02 | |||||
03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 |
10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 |
17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 |
24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 |
31 |
------Koperkowo--------- świat zamknięty w czterech --------arach ---------------- a zachwytu co niemiara
Wpisz szukaną frazę i kliknij Szukaj:
Wpisz swój adres e-mail aby otrzymywać info o nowym wpisie: