Nad dryluję wiśnie. Już nawet małżonek przywiózł mi je z działki, żebym miała je pod ręką i wolną chwilą dłubała. Na szczęścia Iga zdradziła się, że ma porządniejszą drylownicę. Pożyczyła mi ją i w trzy godziny wydrylowałam wiaderko. Dwa dzbanki od razu zasypałam cukrem, a pozostałą część z cukrem zagotowałam. Może będzie z nich konfitura jakaś?
Uwolniłam się od tych wiśni dopiero o godz. 19, ale jeszcze zdążyłam "przelecieć się" i przynieść ogórków i cebulę. Zrobiłam na późną kolację mizerię. Obżarłam się jak za czasów młodości żelewieskiej, jak nie było co jeść. Wtedy mamusia "kryszyła" nam mizerię, dodawała śmietany, pieprzu ziołowego, dużo cebuli, dawała po pajdzie chleba i wcinałyśmy, aż nam się oczy śmiały. Takie było dobre jedzenie. Dziś także poczęstowałam małżonka taką "nakryszoną" mizerią. Też wcinał. Też mu się oczy śmiały. Ale czy lód w sercu topnieje, tego nie wiem.
Jestem już bardzo, bardzo zmęczona. Idę spać.
Brak komentarzy
sobota, 31 marca 2018
Licznik odwiedzin: 68 906
« marzec » | ||||||
pn | wt | śr | cz | pt | sb | nd |
---|---|---|---|---|---|---|
01 | 02 | 03 | 04 | |||
05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 |
12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 |
19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 |
------Koperkowo--------- świat zamknięty w czterech --------arach ---------------- a zachwytu co niemiara
Wpisz szukaną frazę i kliknij Szukaj:
Wpisz swój adres e-mail aby otrzymywać info o nowym wpisie: