Pięć dni przerwy w pisaniu to sporo, że nie wiadomo od czego zacząć. Może być więc chaotycznie. Przede wszystkim to kończy mi sie urlop. Jutro do pracy. Ale najważniejsze koperkowy plan wykonany. Zrobiłam "ścianę wschodnią", czyli przygotowałam alejkę pod krzewy owocowe. Teraz tylko zastanowić się co i gdzie kupić i zasadzić.
Zagajnik zdaje sie też już wygląda. Wczoraj wybrałam się po dziką różę właśnie do swojego zagajnika. Z łopatką poszłam pod tory, tam pełno róż i wykopałam dwie sadzoneczki.
W piątek byliśmy w Cerekwi. Małżonek pozwolił mi (nawet mu było miło) przenieść różę i piwonię do mojego ogrodu. Bardzo ładna jest ta róża. Ma drobne kolorowe kwiaty. Niespotykana. Żeby tylko się przyjęła. Jak ją przesadzaliśmy, widziałam z jakim namaszczeniem do niej podchodził. To róża jego mamy, róża jego dzieciństwa, wakacji, które spędzał właśnie w domu rodzinnym jego mamy. To wspomnienia. Wzięłam też z Cerekwi szafkę i od razu ją zagospodarowałam w części kuchennej.
Do jednego żelewieskiego sagana wsadziłam astry, a drugi leży sobie przewrócony przy oczku.
Wczoraj to się trochę naszarpałam. Robiłam lustrację i porządek przy "studni". Najpierw odkryłam i podniosłam płytę chodnikową 50/50, żeby zobaczyć jak jest podłączona "studnia" do wodociągu. Tu miła niespodzianka - "studzienka rewizyjna". Fachowo zrobiona. Rzeczywiście, poprzedni właściciel to gospodarz. Jak juz coś robił to na "wieczność". Gdyby nie wymuszona zmiana planów życiowych, pewnie w tym miejscu bym nie była. A tak ja teraz jestem tu gospodynią. Czasem jak sobie pomyślę ile musiałabym zapłacić robotnikom za wykonanie tego "dobra pozostawionego", to jakbym wygrała los na loterii. Ale wracając do tematu. Postanowiłam jeszcze głębiej wkopać beczkę z wodą. Nie było to takie proste, ale jakoś ją ustawiłam sama. Za grillem urządziłam sobie łazienkę. Przy okazji, jak wkopywałam duży konar na którym ma wisieć na przykład ręcznik odkryłam, że w tym miejscu zakopany jest eternit. Któryś z właścicieli zapewne wymienił go na papę. Sprawdziłam grubym drutem zbrojeniowym, że jest zakopany jakieś 40 cm w ziemię. O, nie powiem, zdenerwowałam się. Ostatnio bardzo dużo mówi się na temat jego szkodliwości. Wyczytałam w Internecie, że:
eternit zawiera szkodliwy dla zdrowia ludzkiego azbest. Stanowi on zagrożenie szczególnie wtedy, gdy wydziela pyły. Dlatego ważne jest, by przy usuwaniu wyrobów z eternitu, np. dachów, były zachowane określone w przepisach zasady mające na celu ochronę zdrowia.
Ponadto wyczytałam, że proces rozkładu eternitu trwa 20-50 lat, że szkodliwy jest pył eternitowy przy wdychaniu, że można eternit pomalować jakąś specjalną farbą, wtedy jest mniej szkodliwy i jeszcze wiele innych ciekawostek. Ostatecznie zdecydowałam, że w ziemi nie pyli, niech więc tam sobie leży. Do żywności też przecież nie przejdzie, bo niby jak. Nie sprawdzałam ile jego tam jest, ale dobrze, że wiem, że on tam jest. Będę w tym miejscu ostrożniejsza.
Mam bardzo dużo renglody. Teraz te żółte. Na obiad były knedelki, kompot z renglod. Jednym słowem renglodowo. Na przyszły rok, jak będzie ich tyle, to muszę zabrać się za przetwory. W tym roku zupełnie nie byłam przygotowana do takiej akcji.
W czwartek poszłam z Ewą na Korej. Kupiłam sobie kwiatów na balkon i na działkę. Zeszło do południa. Trochę odpoczęłam przy okazji. Po południu robiłam porządek z zielskiem. Dobrze, że małżonek mi pomógł. Przywiózł wózeczek i wywieźliśmy je w różne doły na zewnątrz ogrodu. Dziś niedziela. Jestem bardzo zmęczona. Nadwyrężyłam sobie prawą rękę. Bolą mnie kolana. Biorę "Ibuprom max" i jakoś funkcjonuję. Najważniejsze, że koniec tej katorżniczej pracy.
Od dziś odpoczywam. Właśnie umówiłam się z Ewą w gości na jej działeczce. Najpierw poszłam po rybki dla niej, a potem wsiadłam w siódemkę, bo umówiłyśmy się u niej w domu i razem pojechałyśmy do jej "edenu". Jej działka jest zupełnie inna. Ma w sobie coś z artystycznego nieładu. Nie ma kanciastych rabatek, wymuszonych alejek. Wygląda tak, jakby wszystko co rośnie na jej działce, było na równych prawach z gospodarzem. Niektórym działkowcom nie podoba się tak prowadzona działka. Ba, nawet widzieliby, żeby ją jej odebrano. Na szczęście ich zarząd nie podziela takiego rozumowania. Działka ma służyć człowiekowi. Dla Ewy, tak samo jak i dla mnie, i dla wielu innych, działka jak góry, morze, jak zagranica. Ma piękną altankę, z przezroczystym niebieskim daszkiem. Fajnie, bo w razie deszczu nie kapie na głowę. Zrobiłyśmy sobie herbatkę na "maszynce na denaturat". Ewa też nie ma prądu, jak i ja. Pogadałysmy. Na koniec "poczęstowałam się" różnymi roślinkami. Ja jeszcze pojechałam do siebie, żeby te roślinki zasadzić. Jutro do pracy.
Brak komentarzy
sobota, 31 marca 2018
Licznik odwiedzin: 0
« marzec » | ||||||
pn | wt | śr | cz | pt | sb | nd |
---|---|---|---|---|---|---|
01 | 02 | 03 | 04 | |||
05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 |
12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 |
19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 |
------Koperkowo--------- świat zamknięty w czterech --------arach ---------------- a zachwytu co niemiara
Wpisz szukaną frazę i kliknij Szukaj:
Wpisz swój adres e-mail aby otrzymywać info o nowym wpisie: