Monika obroniła pracę doktorską. Co za przeżycie!
Do Warszawy pojechaliśmy busem. Ania dojechała z Częstochowy z warsztatów pociągiem. Dorotka na rowerze. W Warszawie trwają roboty drogowe, torowiska rozkopane i czasem łatwiej i szybciej dojechać na rowerze. Tyle, że padał deszcz i zmokła jak kura. Co znaczy młodzieńcza fantazja. Ja bym pewnie już złapała grypę.
Wszystko miało się rozpocząć o godz. 9. Wydział Moniki jest na ul. Polnej - po przeciwnej stronie domów studenckich: "Riviera" i "Mikrus". W "Mikrusie" mieszkałam na I roku studiów. W tamtym czasie teren ten był zajęty głównie przez bazar "Na Polnej". Dziś stoi tam wielki gmach Wydziału Inżynierii Chemicznej i Procesowej. Rzeczywistość zmienia się na naszych oczach.
Otworzono salę wykładową. Powoli zeszli się goście, profesorowie, recenzenci, dziekani i znajomi. W tym dniu broniły się jeszcze dwie osoby z jej wydziału. Monika pierwsza. Wprowadzenie, wykład Moniki, recenzje profesorów, zapytania - trwały w sumie około godziny. Potem ogłoszono przerwę na część tajną, czyli na obrady Rady Wydziału i ocenę pracy doktorskiej. Myśleliśmy, że mamy wyjść - tymczasem to Rada Wydziału wyszła. Imponujący był jej powrót. Sami panowie. Ustawili się przy ścianie wzdłuż schodów, każdy na jednym stopniu, tworząc szpaler. A wchodzili pojedynczo, zajmując coraz wyższe miejsca od dołu do góry auli. Wszyscy'śmy wstali, gdy oni wchodzili. Następnie głos zabrał dziekan wydziału. Ogłosił w imieniu Rady Wydziału, że praca doktorska została przyjęta i że Monikę włącza się do grona doktorów na wydziale. Były brawa i pierwsze gratulacje ze strony grona profesorów. Następne gratulacje były od Rady Wydziału. I tak jak weszli tak i zeszli z tych schodów, kolejno podchodząc do Moniki z gratulacjami. Aż szpaler się zsunął. Wtedy podeszli jej przyjaciele, koledzy z pracy i na końcu my (rodzina). Niesamowita, widowiskowa wręcz organizacja. Niezapomniane przeżycie, ogromne wrażenie - szczególnie dla rodziców. Po tych emocjach była dłuższa przerwa, po której miała odbyć się kolejna obrona. Monika zaprosiła nas do swojego gabinetu. Posiedzieliśmy chwilę. Pogadaliśmy. Monika wróciła z powrotem na aulę na kolejne obrony, a my z córkami poszliśmy na "oblanie" jej doktoratu.
Do Radomia wróciliśmy późnym popołudniem, ale jeszcze zdążyłam wdepnąć na chwilkę na działeczkę po zieleninę i pierwsze gruntowe ogóreczki na okolicznościową kolacyjkę, na którą zaprosiliśmy także sąsiadów. A było o czym porozmawiać i przy czym także. Oj było.
Brak komentarzy
sobota, 31 marca 2018
Licznik odwiedzin: 68 906
« marzec » | ||||||
pn | wt | śr | cz | pt | sb | nd |
---|---|---|---|---|---|---|
01 | 02 | 03 | 04 | |||
05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 |
12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 |
19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 |
------Koperkowo--------- świat zamknięty w czterech --------arach ---------------- a zachwytu co niemiara
Wpisz szukaną frazę i kliknij Szukaj:
Wpisz swój adres e-mail aby otrzymywać info o nowym wpisie: