Bloog Wirtualna Polska
Są 1 279 323 bloogi | losowy blog | inne blogi | zaloguj się | załóż bloga
Kanał ATOM Kanał RSS

PORAŻKA PUSI

niedziela, 02 czerwca 2013 21:28
Skocz do komentarzy

Od Bożego Ciała jestem z Pusią na działkowym urlopie – zaplanowałam cztery dni z noclegami oczywiście.

Dziś 1 czerwca, sobota - Dzień Dziecka. Rano poskładałam telefonicznie życzenia córkom. Monika odpoczywa, Dorotka na kursie księgowych, Ania w pracy. W środę przed Bożym Ciałem  Ania otrzymała doktorskie papiery w dziedzinie sztuki muzycznej. Uroczyste wręczenie doktoratu odbyło się w Olsztynie na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim. Na tę uroczystość pojechał małżonek i Dorotka. To drugi doktorat w naszym domu (Monika w dziedzinie inżynierii chemicznej).  Dorotka na razie nie planuje kariery naukowej. Po wyjściu za mąż stara się być dobrą gospodynią i żoną, ale także dokształca się. Jak wspomniałam - księgowo. Chce domowe finanse trzymać w swoich rękach. Jestem dumna ze swych córek. Ambitne i pracowite.

1.06..2013 060.jpg

 

1.06..2013 002.jpg

 

1.06..2013 001.jpg

A w Koperkowie - na dzień dzisiejszy zakończyłam plewienie ogrodu. Na dziś zaplanowałam zbiórkę ziół, ale pogoda nie bardzo sprzyja, pada deszcz,  jest dość chłodno (tylko 17 stopni), no i od czasu do czasu grzmi.  Ale jest dopiero godzina 14 – do wieczora może się rozpogodzi. Mam do powiązania  oregano (lubczyk już wisi na stryszku). Trzeba by także narwać zielonego koperku, a mam go bardzo dużo, bo na zimę wysiałam na zasadzie gdzie popadnie. Mam go tak dużo, że mogłam poczęstować nim moje przyjaciółki. Teraz będę zrywać, kroić i mrozić -  dla nas na zimę. Koperkowo jest urocze. W stawiku ponownie pojawiła się traszka. Jest bardzo, ale to bardzo dużo ropusich kijanek, bo nie widziałam żabek na wiosnę. Jest też kilka rybek. Ale najwięcej jest komarów. Stawik ładnie się zazielenił.   Nadbużański grzybień już wypuścił kilka listków, ale jest zimno – liście są czerwone (myślę, że to z tego zimna). Zaczyna kwitnąć osoka, kwitną jeszcze jakieś wodne rośliny, których nazwy pozapominałam, ale jak przyjdzie moja przyjaciółka Ewa – to wszystko sobie pozapisuję.  W szklarence kwitną już pomidory. Ogórki, sałata lodowa  i fasolka szparagowa też się ruszyły. No i ten czosnek, który wysiałam z nasion - zagaił mi całe poletko pomidorowe.  Niektóry jest nawet dość okazały – ciekawe co to z tego doświadczenia wyjdzie – czy choć kilka główek na zimę (część przesadziłam do gruntu, ale powoli aklimatyzuje się).   Truskawki już niektóre bieleją. W jagodniku posprzątałam. Tylko jeżyna bezkońcowa po jesiennej zmianie lokalizacji nie bardzo chce rosnąć. Poza nią wszystko rośnie – także chwasty, którymi zapełniłam już prawie cały kompostownik. Teraz muszę pilnować, żeby mocno nie rosły, bo zabraknie  mi kompostownika.  Tylko jabłek w tym roku chyba nie będzie – za to śliwek i gruszek będzie dużo.  Fajne jest moje Koperkowo. Pusia też tu czuje się doskonale. W dzień nawet mało śpi, bo ciągle chodzi po działce, czegoś szuka. Kretów nie widać, nornic też nie zauważyłam. Czyżby za przyczyną Pusi mam taki luksus, że nie muszę się martwić o zorane zagonki? Może. Ale miniona noc dla Pusi nie była miła. Poniosła porażkę w walce o terytorium z czarnym kotem, który jakby specjalnie przychodzi tutaj wieczorem.  Poprzedniej nocy też przyszedł. Było małe zwarcie – jakieś syknięcie po obydwu stronach, ale Pusia szybko przyszła do domu.  Musiała być bardzo zmęczona po całym dniu „pracy”. Wieczorem byli goście. Długo biesiadowali. Nie było kiedy nawet się zdrzemnąć. Pewnie dlatego olała czarnucha. W nocy czarnuch na kwiatkach prawie pod drzwiami zostawił swoją kupę. Na wierzchu – jakby to była rękawica rzucona do pojedynku. Pusia rano długo tę kupę obwąchiwała.

1.06..2013 008.jpg

                   Wczoraj czarnuch przyszedł  przed godz. 21. Było jeszcze widno. Ja już przygotowałam się do spania. Pusia jeszcze siedziała na warzywnej ścieżce. Wyraźnie nie spieszyła się do domku. Zostawiłam więc dla niej otwarte okienko, jak poprzedniej nocy.  Już miałam zamknąć drzwi, ale wzrok mój zatrzymał się na furtce. Za nią stał czarnuch. Pusia chyba go nie widziała, albo udawała, że nie widzi. Wzięłam na wszelki wypadek patyka, gdyby miało dojść do jakiejś ciężkiej walki. Czarnuch nieruchomo długo stał za furtką. Naraz jak najlepszy skoczek przeskoczył furtkę i skierował się w stronę Pusi. Duży czarny kot. Może nie taki duży jak Pusia, ale za to na pewno sprytniejszy, może nawet i silniejszy. Już wiedziałam, że to będzie pojedynek. Czarnuch wszedł na warzywny chodnik i stanął ok. 3 metrów przed Pusią. Pusia syknęła i ruszyła w stronę czarnucha, a ten rzucił się na nią i Pusia przewróciła się.  Wylądowali w ziemniakach.  Zanim dobiegłam, żeby czarnucha odgonić, jeszcze próbowała się bronić z pozycji leżącej. Wrzasnęłam na niego i uciekł przez siatkę na działkę pani Celiny. Pusia biedna, przestraszona, leżała w kartoflisku, ale zaraz podniosła się i uciekła do domku. Większych szkód nie było – tylko połamane 2 krzaki Bobru, który ładnie mi rósł między ziemniakami. Pusia zaraz poszła na wersalkę. Ja natychmiast pozamykałam okna i drzwi i czule ją pocieszałam. Wyglądałam przez okienka i mówiłam co się dzieje na dworze, żeby tylko się uspokoiła. Pusia  siedziała i jeszcze warczała pod nosem, ale coraz spokojniej. Nagle patrzę przez okienko, a czarnuch siedzi na kompostowniku i patrzy w stronę domku. Wyszłam na dwór i go pogoniłam. Potem już go nie widziałam. Pusia powoli uspokoiła się, nawet dała się pogłaskać, aż w końcu „pękła” i z tego strachu może, i z żalu nad porażką, że wręcz jakby prosiła o pocieszenie. Była bardzo smutna. Czy ją czarnuch może gdzieś skaleczył? Długo ją głaskałam. Nawet poszczotkowałam gumową rękawicą. Na koniec nawet dała się przytulić. I poszłyśmy spać. Rano (zaledwie zaczęło się rozwidniać) nie budziła mnie tradycyjnie. Próbowała otworzyć sobie drzwi sama. Ale drzwi były przecież zamknięte. Usłyszałam jej zamiar, wstałam i wypuściłam ją, zostawiając uchylone okienko. Pusia mnie nie budziła. Spałam od niepamiętnych czasów do godziny dziewiątej – zdumiona, że jest tak późno. Pusia stała przy kartoflisku i obwąchiwała pole walki. Podeszłam do niej, chciałam ją pogłaskać – fuknęła na mnie. Cóż – zabrałam połamany bób, Pusine kłaki, które były dowodem jej osobistej porażki i poszłam zrobić sobie kawę.

Trzeci dzień urlopu w zasadzie deszczowy. Niewiele można zdziałać w taką pogodę. Uzupełniam więc dzienniki, Pusia śpi. Jest godzina 16.

Podziel się
oceń
0
0


sobota, 31 marca 2018

Licznik odwiedzin:  68 887  

Kalendarz

« marzec »
pn wt śr cz pt sb nd
   01020304
05060708091011
12131415161718
19202122232425
262728293031 

O moim bloogu

------Koperkowo--------- świat zamknięty w czterech --------arach ---------------- a zachwytu co niemiara

Ulubione strony

BLOGI PRZYJACIÓŁ

MOJA STRONA I MOJE BLOGI

Wyszukaj

Wpisz szukaną frazę i kliknij Szukaj:

Subskrypcja

Wpisz swój adres e-mail aby otrzymywać info o nowym wpisie:

Statystyki

Odwiedziny: 68887
Bloog istnieje od: 2967 dni

Horoskop

Więcej w serwisach WP

Money.pl

Pytamy.pl