Jakoś nie udaje mi się napisać (pochwalić się) co ostatnio dzieje się w moim Koperkowie. A wszystko przez tę leśną Norweżkę Pusię, bo co zasiadam do komputera, to ona zaraz ma do mnie jakiś interes i wręcz zgania mnie z krzesła, ledwo sprawdzę pocztę. Przyznać jednak należy, że po przygodzie z czarnym kotem więcej mi ufa i nie ucieka z domu na klatkę schodową – zadowoli się balkonem. Chyba zrozumiała, że jestem jej prawdziwym opiekunem, wręcz obrońcą i nie ma co się stawiać. Nawet w nocy jest łaskawsza i pozwala mi pospać do rana (oczywiście z przerwą na bardzo wczesno poranny posiłek i szczotkowanie, ale nie jest to uciążliwe ponieważ i tak w nocy wstaję, w szczególności gdy odezwie się menopauza wybuchem gorąca, że czasem to trzeba wejść natychmiast pod prysznic).
Zbliża się weekend. Znowu zamierzam go spędzić na działce z Pusią. Podczas ostatniego naszego pobytu czarny kot nas nie nawiedzał w nocy. Pusia mogła spokojnie wychodzić sobie przez okienko na ogród. Myślę, że i tym razem kot nam nie będzie dokuczał i pogoda nam także dopisze.
Tymczasem zerwany mam szpinak i koper (mnóstwo kopru – zasiałam go na zimę. Obdzieliłam już moje przyjaciółki i rodzinę i dla mnie też wystarczy). Skończyły mi się zimowe zapasy z piwniczki, a wydawało mi się jesienią, że mam ich tak duża, że nie przejemy – a jednak. Bardzo się z tego cieszę, choć w tym roku wydaje się, że plon będzie mniejszy. Przede wszystkim mam mniej szpinaku, bo nie sadziłam nowozelandzkiego. Mniej też buraczków. Będzie więcej cebuli – już jemy szczypior, także rzodkiewkę. Będzie też papryka i kukurydza. Już pościnałam zioła – suszą się na stryszku.
Oczko wodne w pełnej krasie. Zaczyna kwitnąć nadbużański grzybień, żabki powoli wyskakują z wody (jakież to maleństwa).
Bez „teściowej” dawno przekwitł, teraz pięknie kwitnie jaśmin. Ależ pachnie! Pachnie także w domu. Już powkładałam gałązki do szaf (tak robiła moja teściowa – jaśminu nie lubią mole i wszelkie robactwa).
Zaczynają kwitnąć róże, a mam ich kilka kolorów. Szkoda, że moja ziemia jest bardzo słaba, więc i róże nie są wielkie, ale za to urokliwe (szczególnie różowa). Co tu się rozpisywać – jest pięknie, uroczo, cudownie. Każda chwila jest niepowtarzalna. Mogłabym przesiadywać godzinami podziwiając boskość natury, ale niestety jeszcze muszę pracować.
Dziś przyjechałam podwiązać groch, małżonek ma przyjechać późnym wieczorem, ma opryskać drzewka na parcha i na coś tam jeszcze. Mam więc wolną chwilę na laptopa.
Ostatnio dokonałam oryginalnych zakupów w szmateksie pod dworcem. Kupiłam koc i pled – na huśtawkę. Płaciłam po 6 zł za kilogram, więc nie wykosztowałam się, a bardzo mi brakowało takich narzut. Są duże i ciepłe – z czystej wełny. Kupiłam także dwa duże prześcieradła. Nie mam w domu takich - na działkę akurat. A więc dotowarowałam się.
Brak komentarzy
sobota, 31 marca 2018
Licznik odwiedzin: 68 887
« marzec » | ||||||
pn | wt | śr | cz | pt | sb | nd |
---|---|---|---|---|---|---|
01 | 02 | 03 | 04 | |||
05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 |
12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 |
19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 |
------Koperkowo--------- świat zamknięty w czterech --------arach ---------------- a zachwytu co niemiara
Wpisz szukaną frazę i kliknij Szukaj:
Wpisz swój adres e-mail aby otrzymywać info o nowym wpisie: