Niedziela, 30 czerwca, godz.9:06, na termometrze 17 stopni. Dzień zapowiada się słoneczny, choć prognozy są różne.
Dzień za dniem, tydzień za tygodniem, miesiąc za miesiącem i pół roku minęło, odkąd mam pod opieką Pusię. Dziś ostatni weekend czerwca. O dwunastej ma przyjechać małżonek polonezem i zabrać nas do domu, gdyż jest imprezka rodzinna (imieninowa teścia) i nie możemy siedzieć do nocy. Pusia nie jest kotem kanapowym i na pewno będzie niezadowolona, ale trudno. Za tydzień znów będzie weekend i (jak nic nie wypadnie) znów spędzimy na działeczce dwie noce i dwa dni.
Minione noce były w miarę spokojne, jedynie po jedzenie przychodził czarny kot. Wtedy Pusia trochę się denerwowała. Na noc przychodziła do mojego łóżka i kładła się w nogach lub za plecami od ściany, chyba żeby być jak najdalej od okieneczka, a jak najbliżej ochraniarza. Co znaczy spokojny sen? Koty to rozumieją z pewnością.
Mamy także drugiego gościa.
Gość dzienny. Jest to mały ptaszek (muszę sprawdzić w literaturze, czy to nie jest pleszka - jakże dużo pozapominało się po 50 latach z podstawowej edukacji szkolnej z zakresu przyrody, aż wstyd). Przylatuje do nas wyjątkowo często. Siada w różnych miejscach blisko nas i śpiewa, jakby chciał nas uwieźć. Może gdzieś w pobliżu ma swoje gniazdko? Ptaki bardzo często biorą na siebie niebezpieczeństwo, chroniąc w ten sposób swoje dzieci. Pusia na niego poluje, ale niestety - bezskutecznie.
Czy Pusia przez te wszystkie weekendy coś upolowała? Nie wiem, bynajmniej do tej pory żadnej zdobyczy nie przyniosła, żeby się pochwalić. Prawie całe dnie chodzi po ogrodzie, nawet do miski nie zagląda, a jeśli to poniucha i odchodzi. Może nie jest głodna, może liczy na lepszy kąsek, a może na własny sukces? A może jest po prostu ambitna. Stara się, pracuje (poluje) do wieczora. Nie daje po sobie poznać, że jest głodna. Wczorajsze śniadanie dokończyła w nocy (może głód był silniejszy od ambicji?). A już myślałam, że dziś rano zaniosę resztki dla czarnego kota, bo wczoraj dostał bardzo mało, a przez okienko widziałam, jak siedział na werandce, jakby czekał na dokładkę. Dołożyłam mu trochę suchej karmy. Rano miska była pusta.
Wczoraj uporządkowałam wysuszone zioła. Poszyłam dla nich specjalne woreczki ze starego bawełnianego prześcieradła, poprzywieszałam etykietki i powiesiłam wszystkie na stryszku na sznurku w woreczkach do dosuszenia. Dziś rano, ledwo opadła rosa, narwałam kwiatu lipy i wyłożyłam też do suszenia.
Brak komentarzy
sobota, 31 marca 2018
Licznik odwiedzin: 68 906
« marzec » | ||||||
pn | wt | śr | cz | pt | sb | nd |
---|---|---|---|---|---|---|
01 | 02 | 03 | 04 | |||
05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 |
12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 |
19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 |
------Koperkowo--------- świat zamknięty w czterech --------arach ---------------- a zachwytu co niemiara
Wpisz szukaną frazę i kliknij Szukaj:
Wpisz swój adres e-mail aby otrzymywać info o nowym wpisie: