Z pozycji Pusi pierwszy lipcowy weekend można uznać za udany, choć do zachodu słońca jeszcze kilka godzin (jest godz.16 –werandowy termometr wskazuje 28 stopni – słonecznie – lekkie podmuchy wiatru nieco chłodzą powietrze).
Do Koperkowa przyjechałyśmy rowerem w piątek późnym popołudniem. Upał był ogromny, ale Pusia jakoś wytrzymała te 15 minut drogi w swoim rowerowym transporterku. Już wie, że transporterek i rower – to pewne Koperkowo. Do weterynarza, jak potrzeba jechać ma inny transporter. Jest większy, wygodniejszy. Na początku były problemy z wejściem do transporterka, ale z czasem zrozumiała, że innego wyjścia nie ma, jeśli chce się być na urlopie. Gorzej, gdy trzeba wracać do domu. Pusia jakby czuła koniec weekendu i chowa się, że trudno ją odnaleźć.
Czarny kot przychodzi na jedzenie codziennie, ale już jak się ściemnia. Pusia jakby pogodziła się, że jest nocny nadworny lokator i odpuściła sobie wałęsanie się po działce późnym wieczorem. Wychodzi dopiero nad ranem między godz. trzecią a czwartą i wtedy do rana chodzi po ogrodzie, czasem wejdzie do domku zobaczyć, czy ja jeszcze śpię (oczywiście, że śpię – nawet jeśli nie, to udaję, że śpię. Pusia mnie nie budzi). W domu jest inaczej. W domu to mnie budzi aż do skutku. Najpierw drapie w dywan, potem w materac, jak nie pomaga - to miauczy, a na koniec łapą, łapą we mnie, żebym już wstawała. Tak więc tutaj, w moim Koperkowie, przynajmniej się wyśpię.
To róże z mojej Alei Róż. Nie wszystkie pokazałam, bo niektóre na dziś przekwitły, ale już są nowe pączki.
Poniżej zakątki Koperkowa.
Na pierwszym widok na kompostownik, za motylkami jest ukryta wanna, gdzie się myję (można nawet wykapać się). Na następnym widok na zielnik, w tym na maliny polany. Na trzecim zdjęciu poniżej pokazałam przejście przy altance od tyłu domku do przodu, a na czwartym przejście do krainy westchnień czyli do nadwornej toalety. Na ostatnim zdjęciu mój gaik (w głębi nadworna toaleta).
W ogrodzie jestem na bieżąco.
Truskawki już się kończyły. Za wiele ich nie miałam, ale smak w pamięci pozostał. Także borówka amerykańska. Czereśnie jeszcze młode – zaledwie garść owoców na obydwu urwałam. Teraz smakujemy czarną malinę. Dojrzewa czarna porzeczka i agrest. Rosną ogórki. Wczoraj zerwałam czerwoną porzeczkę - 6 kilo. Pewnie pójdzie na wino, bo nie mam pomysłu na przetwór, ale też i czasu za specjalnie nie mam. Codziennie 10 godzin pracy w moim sklepiku, a potem Pusia, jak dziecko stęskniona. Idziemy na godzinny spacer (zakładamy czerwone szelki). Z powrotem do domu zawsze są kłopoty. Czasem trzeba Pusię po prostu na siłę przyciągnąć na smyczy do domu. Potem czesanie (bo zdarzyło się, że przyniosła kleszcza) i dobra kolacja. I tak aż nadejdzie kolejny piątek i kolejne Koperkowo.
Wczoraj małżonek zrobił drabinę na dach. Nawet znalazło się dla niej miejsce na garażowanie - w magazynku. Fajnie, bo jak wejść, gdy będzie potrzeba coś na dachu zrobić?
Pokazała się w oczku mała rybka. A już myślałam, że w tym żarze ugotowały się wszystkie ryby, które małżonek zapuścił. Może jednak coś ocalało. Niepokoją mnie bąbelki powietrzne, które wydostają się z dna oczka. Pewnie jakieś gazy – może nie trujące, bo jest podejrzenie, że to z ich powodu snęły ryby. Mamy japończyki (odporne na wszelkie niedogodności) . Kwitną grzybienie, osoka, żabi ściek i grzybieńczyk. Takie malutkie oczko, a tyle w nim życia, że oczy same lecą podglądać mieszkańców.
Brak komentarzy
sobota, 31 marca 2018
Licznik odwiedzin: 68 906
« marzec » | ||||||
pn | wt | śr | cz | pt | sb | nd |
---|---|---|---|---|---|---|
01 | 02 | 03 | 04 | |||
05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 |
12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 |
19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 |
------Koperkowo--------- świat zamknięty w czterech --------arach ---------------- a zachwytu co niemiara
Wpisz szukaną frazę i kliknij Szukaj:
Wpisz swój adres e-mail aby otrzymywać info o nowym wpisie: