Godzina 11:30. Na dworze 17°C, w domku 15°C, na stryszku 24°C. Pierwszy weekend na działce bez Pusi. Przyjechałam więc sama - rowerem. Przy okazji sprawdziłam możliwość najbliższego przejścia przez tory kolejowe. Za sprawą budowy obwodnicy południowej dotychczasowe dzikie przejście powoli oddala się w stronę ulicy Wierzbickiej. Okazało się, że dostępny przejazd rowerem możliwy jest dopiero pod wiaduktami (nowym drogowym i starym kolejowym). Wydłuża się zatem droga do mojego Koperkowa. Rowerem to tylko kilka minut, ale pieszo zapewne kilkanaście. Cóż.
Jak wspomniałam – pierwszy weekend bez Pusi. Od 19 maja(od Święta Ludowego) przez wszystkie wolne od pracy dni starałam się byłyśmy były razem. Głównie na działeczce – w moim ukochanym Koperkowie. Wczorajszy dzień, pełen wspomnień o niej, zakończył się dziwnym snem nad ranem. Jakbym ją słyszała w okieneczku. Pierwsza myśl, jaka mi przyszła do głowy, to że uciekła od nowych opiekunów i wróciła do mnie. Druga, że może tylko przyszła mnie odwiedzić. Podniosłam się z łóżka, otworzyłam okieneczko i widzę nie Pusię, ale Czarnucha jak się ironicznie do mnie uśmiecha. Rozciągnął się na płocie i bezczelnie patrzy w okieneczko. Nie dyskutowałam z nim, tylko natychmiast zamknęłam okieneczko i wróciłam do łóżka. Szczęście, że to był tylko sen - może nie proroczy. W piątek wieczorem dzwoniłam do nowych opiekunów Pusi. Pierwsze dwa dni były trudne. Nowi opiekunowie, nowy dom, nowy ogród, na podwórku dwa psy i mały kotek, kanarki w klatkach na które niezwłocznie urządziła sobie polowanie – to wielkie wyzwanie dla niej, także i dla jej nowych opiekunów. Czy podołają, czy wyzwanie to okaże się zbyt trudne i Pusia będzie musiała powrócić do mnie i już na zawsze pozostać blokowym kotem? Czy może uda się im wytrwać najtrudniejsze chwile, wypracować kompromis i cieszyć się owocami tej pracy? Miłość wymaga wielu wyrzeczeń – także w stosunku do zwierząt. A Pusia potrafi być wdzięczna. Jest szczera, jak małe dziecko, które jeszcze nie nauczyło się kłamać. Wierzę, że zdobędzie ich serca i wszyscy będziemy radować się jej szczęściem.
Tymczasem do mojego ogrodu coraz głośniej puka jesień. Opieliłam truskawki, bo już wołały. W kolejce czeka zielnik. Gruszka Konferencja z trudem dźwiga swoje owoce. Widzę, że jest jej ciężko, ale jeszcze tydzień/dwa musi wytrwać. Obficie obrodziła też aronia, że musiałam ją obwiązać, bo gałązki już kładły się na ziemię. Jabłek w tym roku jest niewiele. Słabo też postarała się jeżyna, może dlatego, że na nowym miejscu. Za to maliny Polany już zbieram całymi garściami. Ale tylko z połowy zagonka. Nie wiem dlaczego, ale druga połowa (od strony gaiku) nie daje owoców. Spróbuję kupić nowe sadzonki, bo może moje nie są odpowiednie dla tego miejsca. Czeka mnie jeszcze wykoszenie trawy w sadku. To plan na najbliższe dwa tygodnie. W najbliższą sobotę mamy działkowe dożynki. Jako ogrodowa kronikarka mam przedstawić historię naszego ogrodu. Zadeklarowałam także swoją pomoc naszemu dożynkowemu kucharzowi. Świetnie gotuje – warto podpatrzeć jego warsztat. Jutro zebranie Zarządu ogrodu – zapewne ustalimy harmonogram prac dożynkowych.
Brak komentarzy
sobota, 31 marca 2018
Licznik odwiedzin: 68 906
« marzec » | ||||||
pn | wt | śr | cz | pt | sb | nd |
---|---|---|---|---|---|---|
01 | 02 | 03 | 04 | |||
05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 |
12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 |
19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 |
------Koperkowo--------- świat zamknięty w czterech --------arach ---------------- a zachwytu co niemiara
Wpisz szukaną frazę i kliknij Szukaj:
Wpisz swój adres e-mail aby otrzymywać info o nowym wpisie: