Z DZIAŁKOWEGO PAMIĘTNIKA - 30.10.2005r. - niedziela
wtorek,
30 marca 2010
2:07
Skocz do komentarzyJest chłodno, żeby nie powiedzieć zimno. Dzisiejszej nocy nawet musiało być trochę mrozu, bo w beczce z wodą zostałam taflę lodową. Trudno ją było z niej wydostać, ale jakoś się udało. Nie stopiła się nawet do końca dnia.
Dowartościowałam się dzisiaj. Wykonałam trzy duże zadania.
Pierwsze zadanie to podlewanie. Prawie całą beczkę 160 litrową wody wyniosłam wiaderkiem i podlałam swoje dopiero co posadzone róże, także ligustra i inne nasadzenia.
Drugie zadanie to naprawa folii w szklarence. Pokleiłam wszystkie pęknięcia, dziury i dziurki szeroką taśmą przezroczystą. Ciekawe jak przetrzyma zimę. Może szara taśma by była mocniejsza, ale szklarnia w łatki nie bardzo mi się widzi. I tak nie jest za urocza w tej chwili.
A trzecie zadanie to kompostownik. Rozpoczęłam wynoszenie kompostu na poletka. Jak będzie stawiany nowy, to już będzie wolne miejsce.
Byli dziś także boczni sąsiedzi, państwo Ka. Ciągle interesują się moim Koperkowem.
Właśnie doniósł mi pan Ka, że ktoś był u mnie i coś wynosił do samochodu. Na wszelki wypadek ma spisany numer samochodu. To samo powiedział mi jakiś inny działkowicz ubiegłej niedzieli, jak wychodziłam z ogrodu, już w bramie. Pewnie chodziło o to samo zdarzenie. Ja nic na działce złego nie zauważyłam. Może to chodziło o ten dzień, kiedy wyprowadzała się moja poprzedniczka.
W gruncie rzeczy to dobrze, że mają na oku moją posesję. Nie jestem tylko zadowolona, że ciągle wścibiają nosa i wypytują co robię aktualnie. Czy ja muszę im się spowiadać? A może tutaj są takie zwyczaje. Na razie na pytania grzecznie odpowiadam, ale pewnie to się zmieni.
Dziś rozmawialiśmy o kompostowniku. Powiedziałam jemu, że właściwie dopiero uczę się zarządzania działką. Co prawda mój małżonek posiada nieduży sad owocowy, ale to za miastem i ja na jego pracy się nie znam. Poza tym, jako że nie jeżdżę samochodem, to dla mnie za daleko, jak na moje nowe hobby. Taka działeczka jak ta, to akurat jak dla mnie i jestem bardzo zadowolona, że udało mi się ją odkupić od pani Grażyny Ka. Przy tym zaznaczyłam, że to jest tylko moja działka, nie męża. Oczywiście jeszcze nie wiem, czy będzie tylko rekreacyjna, czy także trochę pietruszkowo - koperkowa. Przy okazji dowiedziałam się dlaczego oni sprzedali poprzednią działkę, a kupili tę obok mojej. Otóż według ich relacji, ich poprzedni sąsiad miał ul z pszczołami i pani Ka została przez te pszczoły pogryziona. Trochę byłam zdziwiona, bo przecież nie można mieć na działkach uli z pszczołami, bo zakazuje Regulamin Działkowca. Podobno ten jego sąsiad tych pszczół nie sprowadzał specjalnie, ale tak im przygotował ul, że same przyszły. Więc niby co miał z nimi zrobić - potruć? Rzeczywiście pomysł oryginalny - ciekawe czy też zebrał miód przy okazji. Tego pan Ka już nie wiedział.
Wiele czytam w Internecie o działkowcach. O ich doświadczeniach. Ostatnio szczególnie dużo o oczku, jako że małżonka także ono interesuje. Trochę mam wątpliwości, czy sobie poradzę, bo jak na przykład będzie przeciekać? Poza tym oczko jest bardzo praco- i czasochłonne. Ostatnia informacja z Internetu, to taka, że właśnie w takim oczku utopiło się 2-letnie dziecko.
Oczko oczkiem, mnie najbardziej zależy na WC i kompostowniku. Nie wiem jak sobie poradzę z tymi inwestycjami fizycznie, bo finansowo to nie jest aż tak duży wydatek. Stać mnie. Kompostownik można kupić drewniany składany - i z tym bym sobie poradziła, ale WC? Na plecach nie przyniesie się przecież. Chyba będę zmuszona prosić męża o pomoc.A jak odmówi? Trudno. Będzie niezastąpione wiaderko i chodzenie do WC publicznego przy świetlicy.