Z DZIAŁKOWEGO PAMIĘTNIKA - 13.11.2005r. - niedziela
czwartek,
08 kwietnia 2010
21:05
Skocz do komentarzyTrochę mglisto dziś, ale w sumie ładny dzień, ciepły. Ponad 5 godzin urzędowałam w moim Koperkowie. Sama. Nie było nawet bocznych sąsiadów. Nikt mnie nie zagadywał, nikt mi nie przeszkadzał. Pracowałam jak mała maszynka do mielenia mięsa. Najpierw rozprawiłam się z pozostałą płytą falistą w kompostowniku. Część jakoś udało mi się wyciągnąć, pod część musiałam się podkopać, żeby wyciągnąć, a część zwyczajnie połamałam i po kawałeczku wyciągnęłam. Mozolna to była w sumie praca. Ładniejszą płytę zostawiłam z tyłu domku, a gorsze wyniosłam na śmieci. Zrobiłam także porządek przed zimą z beczkami. Mam ich trzy. Blaszaną przy kompostowniku, pełną ślimaków, przewróciłam do góry nogami, a dwie niebieskie plastykowe, co stały przy kranie z wodą zatoczyłam do domku. Także stół i ławkę zataszczyłam do domku. Niech nie stoją na śniegu i na mrozie, i niech nie niszczeją. A poza tym po co mają kusić złodziei działkowych. Podobno według działkowiczów kręcą się różni ludzie całą zimę i najlepiej nic im nie zostawiać. Ale przecież beczek nie zabiorę ze sobą na plecach do domu, ani także stołu i ławki.
Dokończyłam grabienie liści między jabłonkami. Młode drzewka obłożyłam kamieniami. W gaiku młode sadzonki obłożyłam liśćmi. Nie wiem czy dobrze, czy na przykład tam nie będą chciały mieszkać myszy czy nornice, albo ślimaki. Muszę zapytać kogoś mądrego, albo sprawdzić w Internecie. Wychodząc z działeczki, po raz pierwszy założyłam na furtkę łańcuszek i zamknęłam Koperkowo na kłódkę. Pani Krysia Ka uważa, że tak trzeba. Jak mówi - po co mają zwykłe "poszukiwacze" działkowe plątać się po działce i "skubać" co im się może spodobać. Zobaczymy.
Dziś mała kanapka i kawa wystarczyły. Jakoś przez intensywną pracę zapomniałam o jedzeniu, a i głodu nie czułam. Tak też mówiła mi pani Grażyna Ka. Uważała, że to także dobry sposób na odchudzanie, a wagą to ona nie grzeszyła.
Zauważyłam, że moja działka z dnia na dzień staje się jakby mniejsza. Pierwszy raz jak weszłam była duża; teraz, jak już ją poznałam, wszystkie kąty obeszłam - zmalała. To całkiem jak na szachownicy. Na początku nie umie się jednym wzrokiem ogarnąć szachownicy, co dopiero zlokalizować bierki, ale z czasem widzi się coraz więcej.
Naszkicowałam kibelek na działeczkę. Zaplanowałam w nim także zamaskowany schowek na narzędzia. Będę rozmawiać ze znajomym stolarzem, panem eS, może jeszcze przed zimą mi go zrobi, zanim cały ogród zamkną na zimę na "cztery spusty" .
Trochę źle się czuję. Kaszel mi jeszcze nie minął. Chrypka także. Pojawił się katar. Na dodatek w prawym biodrze od kręgosłupa promieniuje mi jakiś ból. Czy to kulszowa rwa, czy zwykłe nadwyrężenie przez pracę.
Może to nie kara boska za pracę w niedzielę. Samo minie.