Sucho. Bardzo, bardzo sucho. Ziemia przypomina rozsypany popiół.
Niektóre zarządy ROD-ów zastanawiają się nad włączeniem wody na krótki czas. Tymczasem ja zdecydowałam się ująć trochę wody oczku, żeby podlać tegoroczne nasadzenia. Może tragicznej w skutkach krzywdy użytkownikom oczka nie zrobiłam, że obniżyłam lustro wody o ok. 10 cm (do dna zostało ok. 50 cm). Za to może uratowałam dopiero posadzoną śliwkę i brzoskwinię, także krzewy, które córki przywiozły ze Skierniewic. Podlałam także truskawki i maliny. Teraz czekam prawdziwej zimy. I żeby szybko spadł śnieg ...
Jak się tak kręciłam podlewając ogród, zaczepił mnie "głupim" pytaniem jakiś młodzieniec uprawiający jogging.
- Czy to wasze psy biegają po drodze? - zapytał.
- Nie, nie nasze. Radomskie - odpowiedziałam na odczepnego.
- Trzeba, żeby straż miejska nimi się zajęła - wymyślił rozwiązanie.
- Trzeba - odpowiedziałam.
Młodzieniec zapewne chciał sobie pobiegać drogą wzdłuż naszego ogrodu, a tu te psy na jego drodze. Cóż. Jak jest z bezpańskimi psami, każdy dorosły pewnie wie, że wałęsają się po ulicach, koczują na przystankach autobusowych, zaczepiają rowerzystów, obszczekują przejeżdżające samochody, czasem złapią kogoś za nogawkę spodni, rozzłoszczone potrafią ugryźć. Osobiście od dziecka, kiedy to zostałam ugryziona przez Burka w lewą rękę i do dziś mam bliznę, boję się psów.
Koty lubię. Moja kocica "Perełka" urzędowała w moim sklepiku przez ponad 16 lat. Nikomu krzywdy nie zrobiła, choć zdarzyło się, że niejednego psa ze sklepu pogoniła. To była prawdziwa "Gwiazda Lady". Jeszcze do dziś niektórzy klienci ją mile wspominają.
Przyszedł kiedyś na moją działeczkę mały kociak. Myślałam, że się zadomowi. Zaczęłam przynosić mu mleko. Ale był tylko dwie doby. Psy go pogoniły. Szkoda, bo może nie miałabym nornic na działce. Jakby dorósł - to by je wyłapał. Tak mówią działkowicze.
Wczoraj w Sali Koncertowej (Nagroda Literacka Miasta Radomia - finał) widziałam się z Heniem - prezesem naszego ROD. Podobno były włamania w naszym ogrodzie. U niego złodzieje nawet wybili szyby, żeby dostać się do środka. U mnie jeszcze budowa nie jest zakończona, nie ma niczego, co by mogło kusić złodziei. Mimo to poszałam dziś odwiedzić moje Koperkowo. Ładna pogoda, 4 stopnie, ciepło, bez wiatru. Pomyślałam, że może zasadzę czosnek zimowy. I zasadziłam - 50 ząbków z moich tegorocznych zbiorów. Przykryłam go dodatkowo kompostem.
Ale, jak to jest na działce, zawsze znajdzie się coś do zrobienia, choć wychodząc z działki w ubiegłym tygodniu, zdawało mi się że już wszystko zrobiłam, co powinnam przed zimą. Tymczasem jeszcze spaliłam na grillu pozostałe liście i śmieci, które zalegały na ognisku. Wysprzątałam porządnie ognisko, oczyściłam grilla. No, teraz to jest porządeczek. Przygotowałam także skrzynię inspektową. Naniosłam do niej kompostu i w ten sposób oczyściłam do spodu kompostownik.
Czy znajdzie się jakieś zajęcie na przyszłą sobotę? Może dach?...
Mój sadek wzbogacił się o dwa nowe drzewka. Dokupiłam brzoskwinię "Saturn". Owoc płaski, ma mieć malutką pestkę i dużo soczystego miąższu, nieco wydłużony, czasem z dziobkiem, połówki owocu bywają nierówne. Skórka owocu żółta lub jasnopomarańczowa, omszona, rumieniec intensywny, buraczkowo-czerwony, marmurkowy i kropkowany. Pokrywa 60-90% powierzchni owocu. Miąższ żółty, lub jasno-pomarańczowy, średnio zwięzły, soczysty, słodki, dobrze odchodzi od pestki. Dojrzałość zbiorcza, druga połowa sierpnia, około 5 dni po odmianach Redhaven i Reliance. Ma być odporna na mróz.
Drugim drzewkiem jest śliwa "Jerozolimka". Ma owocować w lipcu. Owoce czerwono-żółto-fioletowe, słodkie, kuliste, równe, duże. Owocować ma obficie. Pestka ma łatwo odchodzić. Obydwie informacje z Internetu
Do wiosny już wszystko przygotowane. Tylko ciągle nie mam dachu. Ale światełko w tunelu zaświeciło się. Jest szansa, bo zamówienie na drewno już zostało zrealizowane.
Po sąsiedzku leszczyna wypuściła męski kwiat (to wczorajsze zdjęcie). Czyżby chciała zakwitnąć?
Wczorajsze koperkowe porządki dały mi w kość, że bez "końskiej maści" pewnie nie udałoby mi się dziś funkcjonować. Ale wszelkie prace ziemne na działce zakończyłam. Jak przezimują moje nasadzenia i przesadzenia - odpowiedź za pół roku, choć oczami wyobraźni już teraz widzę mój raj, tę moją krainę szczęśiwości, moją ziemię obiecaną.
Tymczasem nadal nie mam dachu na domeczku. Może zima będzie łaskawa i poczeka na cieśli.
Wczoraj cały dzień "orałam" warzywnik. Oczywiście łopatą. Zorałam prawie cały. Jestem happy.
Przy okazji podkładałam pod skibę rozwodniony nawóz kurzy, który został mi z tego sezonu. Przez zimę się rozłoży i ubogaci moją piaszczystą glebę. Nie powiem żebym się nie nachodziła z wiaderkiem i nie napracowała. Wieczorem musiałam użyć "końskiej maści" na lędźwia i bańki gumowej. Pomogły.
A dziś oberwałam strączki soi. Ponad pół wiaderka plonu. Pierwszy raz i ostatni zasiałam to warzywo. Nie żebym soi nie ceniła, ale chyba nie jest odpowiednia na mój warzywnik. Wyrosła na około metr wysokości, ale strączków za dużo nie miała. Poza tym działkowiczka powiedziała mi, że soja jest genetycznie modyfikowana i trzeba 6 pokoleń soi, żeby ją doprowadzić do stanu pierwotnego. Nie wiem, czy ma rację, bo jak już jest "zmutowana" to jest. Ale zniechęciła mnie skutecznie do tego warzywa. A tak pięknie o soi napisali w Internecie na stronie ( http://warzywo.net/soja).
Jeszcze parę lat temu o soi wiedziała tylko garstka zwolenników zdrowej żywności, a dzisiaj w każdym niemal sklepie piętrzą się rozmaite sojowe pasztety, kotlety, gulasze, sojowe mleko, sojowy olej, a nawet sojowe desery. Moda na soję sprawia, że na świecie w ciągu roku pojawia się z niej ok. 500 nowych potraw.
Zdrowie
Tak wielka popularność niedużych ziarenek przestaje dziwić, kiedy przyjrzymy się ich właściwościom. Okazuje się bowiem, ze kilogram soi zawiera tyle białka, co 33 jajka, 6 litrów pełnotłustego mleka, czy 2,5 kg mięsa. Poza tym ziarna tej rośliny zawierają wiele wartościowych substancji odżywczych, a także: witaminy B1, B2, B6, PP, E, K, A i C. znajdziemy tu także potas, magnez, fosfor, wapń, żelazo oraz lecytynę.
Soja posiada ponadto właściwości antymiażdżycowe i podwyższające odporność organizmu. Stwierdzono, że może być pomocna w obniżaniu poziomu "złego" cholesterolu bez jednoczesnego obniżenia "dobrego" cholesterolu. Coraz większą uwagę zwraca się także na korzystne działanie białka sojowego w profilaktyce osteoporozy. Białko to w porównaniu z białkiem zwierzęcym w znacznie mniejszym stopniu powoduje utratę wapnia. Należy jednak pamiętać, że pomimo swoich walorów, soja może wywołać reakcje alergiczne. Poza tym soja, jak inne warzywa strączkowe, zawiera związki należące do tioglikozydów, które przy długotrwałym spożyciu mogą przyczyniać się do powstania wola tarczycy. Dotyczy to przede wszystkim ziaren surowych, a ich gotowanie zmniejsza zawartość niekorzystnych substancji o ponad 30%.
Roślina
Soja (Glycine) jest roczną rośliną strączkową, o białych, liliowych lub czerwonych kwiatach, dorastającą do 20 - 100 cm. Ziarna znajdują się po dwa lub trzy w strączkach o długości 3-5 cm. Najlepiej rośnie w wilgotnym klimacie subtropikalnym. Ziarna soi mają owalny kształt, są dość małe, o zabarwieniu od żółtego, poprzez brunatne, zielone, czerwone, aż po czarne. Największe zastosowanie w rolnictwie mają: soja owłosiona i soja zwyczajna.
Historia użytkowania tej rośliny sięga zamierzchłej przeszłości, a pierwsza wzmianka o niej pojawiła się w VI w. p.n.e. w chińskiej „Księdze Pieśni”. Według tego źródła soja pochodzi z północnych Chin i była tam uprawiana już w około XV w. p.n.e. W VI w n.e. chińscy misjonarze buddyjscy rozpowszechnili soję w Korei i Japonii, kilka wieków później zapoznali się z tą niezwykłą rośliną marynarze portugalscy, którzy handlowali z Państwem Środka, ale w Europie soja przyjęta została z obojętnością. I tak było przez całe stulecia, aż do połowy XX wieku, kiedy soją zainteresowały się Stany Zjednoczone, które bardzo szybko stały się zresztą światowym potentatem uprawy tej niezwykle pożytecznej rośliny.
Produkty sojowe
Najbardziej popularne u nas produkty sojowe to: mleko sojowe, tofu oraz sos sojowy. Nie należy jednak zapominać o sojowym makaronie, oleju, czy mące. Wraz z rozpowszechnianiem się u nas dalekowschodnich restauracji, coraz częściej zetknąć się także możemy z miso, czyli twarożkiem, który powstał w wyniku fermentacji solonej soi.
Mleko sojowe jest napojem otrzymanym z namoczonych w wodzie, a następnie rozdrobnionych ziaren sojowych. Jest ono bogate w białko oraz witaminy z grupy B, zawiera jednak mniej wapnia i witaminy D niż zwykłe mleko krowie.
Serek tofu powstaje w procesie koagulacji mleka sojowego. Ma łagodny smak, dlatego może być wykorzystywany do przyrządzania wielu różnych potraw. Istnieje kilka gatunków tofu – najpopularniejsze to tofu twarde, nadające się do gotowanych potraw oraz tofu miękkie, które ma śmietankową konsystencję.
Sos sojowy powstaje w procesie fermentacji soi z solą i przyprawami. Może mieć słodki, słony, łagodny lub pikantny smak. Sosy dojrzewające dłużej niż rok (tamari) mają pełniejszy i bardziej wyrazisty smak od sosów, które dojrzewały krócej (shoyu). Sos sojowy został sprowadzony do Europy już w XVII w. przez Holendrów.
Suszone ziarna soi wyśmienicie nadają się do wszelkiego rodzaju sałatek, jako purée lub dodatek do rozmaitych potraw. Należy je wcześniej jednak namoczyć w dużej ilości wody, najlepiej przez 24 godziny, aby usunąć gorzkie substancje. Potem ugotować.
Wybory parlamentarne zakończone. Prawdziwi Przyjaciele w głosowaniu nie zawiedli. Wynikiem jestem usatysfakcjonowana. Pora więc zejść na ziemię, czyli zająć się Koperkowem, bo idzie zima, a altanka dachu ni ma...I nie można ruszyć z kolejnymi robotami. W międzyczasie posprzątałam dookoła posesję. Wyrównałam uliczne nierówności, zasiałam trawę. Przesadziłam krzewy chińskiej róży ogrodowej (chyba tak się nazywa ta krzewinka), które wyhodowałam od nasionka. Rosły między różami w "alei róż" i dobrze tam się czuły, ale zasłaniały róże. Teraz będą służyły za żywopłot wzduż ulicy, jeśli zdążą się ukorzenić i przetrwają zimę.
Zebrałam już winogrono. Będzie sporo z niego winka - na zimę witaminka. Wykopałam także buraczki, selery i marchewkę. W warzywniku został tylko pasternak i por - ale z nimi nie muszę się spieszyć. No i czeka mnie jeszcze skopanie całego pola. Ciężka praca, z roku na rok coraz cięższa, ale myślę sobie sama dać radę. Mam już kupiony obornik i kurzak, naostrzoną łopatę. Żeby tylko pogoda dopisała. Zaczynam w przyszłą sobotę.
Altanka jest już wymurowana - mury podciągnięte pod dach. Murarze we środę zeszli z roboty.
Jak już wspomniałam w poprzedniej notce, majster w niedzielę dostał zawału. Do dziś leży w szpitalu. Ale jego pomocnicy umieli sami dokończyć robotę. Może na piątkę im nie wyszło, ale jestem zadowolona, że nie przerwali pracy i we środę rozliczyłam się z nimi. Kosztowało ich jeszcze dorobienie kluczy, bo zostawili w furtce do ogrodu i ktoś je sobie wziął, żeby nie powiedzieć ukradł. No cóż - za gapowe się płaci. Zapłacili 16 zł. Zapowiedziłam im, że jak mi kluczy nie dorobią, nie wypłacę im końcówki. Nie mieli wyjścia.
We czwartek kuzyn zabrał to całe rumowisko po starej altance. Będzie miał czym palić w piecu przez zimę, albo i dwie. Zawsze to dla niego jakaś oszczędność, a dla mnie zrobił porządek na działce. Zostały tylko co ładniejsze baliki i deseczki.
Znalazł się także amator na złom. Wczoraj go zabrał.
Wczorajsza sobota była piękna. Cieplutko. Słonecznie. Przyjechała Dorotka z Maćkiem, po południu dojechała Ania. Pomocników do pracy miałam więc dużo. Robota wprost kipiała. Dorotka paliła niepotrzebne gałęzie, ja z Maćkiem zajęliśmy się nadmiarem ziemi po fundamentach. Ja nakładałam do wiaderka, podawałam Maćkowi przez siatkę, a on rozsypywał po dołach na ulicy przy mojej "posesji". Na koniec ładnie się rozgrabi, wysieje się nową trawkę i na wiosnę już będzie zielono. Dziś zrobiliśmy jakąś 1/3 tej pracy. Dużo jest tej ziemi.
Po południu przyjechał samochodem dostawczym siostrzeniec małżonka - Pawełek. Zabrał pozostałe deski i gruz. Ustawiliśmy z nim także WC. Najpierw ja rano zrobiłam podsypkę pod nią. Poziomowałam łatą i wodą, nawet nie najgorzej mi wyszło, gdy potem sprawdziliśmy poziomnicą. WC postawiliśmy na bloczkach, żeby nie gniło od spodu. Jest więc na podwyższeniu, jak na tron przystało. Z Anią przeniosłyśmy drewienka do wędzarki i do grilla. Znalazło się dla nich miejsce między WC a schowkiem na sprzęt. Na początku byłam niezadowolona z murarzy, że zrobili taką dużą dziurę w murze, na WC. Ale okazało się, że bardzo się przyda właśnie na drewienka. Nie muszę ich trzymać w schowku na narzędzia, jak planowałam. W tym miejscu będą nawet dostępniejsze i także pod dachem.
No i na koniec dnia zrobiliśmy sobie uroczystą kolacyjkę. Super sobota. Takiej jeszcze nie miałam. Jestem cała happy.
Szef robót, niestety, nie wrócił jeszcze ze szpitala. Dobrze, że ma odpowiedzialnych pracowników. Dzisiaj jego murarze zakończyli swoją pracę. Dziś też z nimi się rozliczyłam.
Na płycie werandki, na mokrym jeszcze betonie, wyryłam gwoździem: IX 2011r.
Teraz czekam na dach.
Koperkowo rośnie w górę w takim tempie, że sama oczy przecieram. We środę ekipa wykopała fundamenty. Nie były trudne, bo po obrysie starej altanki szerokości 25 cm, na głębokość 50 cm. Zbrojenie tylko na dół - 4 pręty, strzemiona 20x20. Grunt - piasek 7 m głębokości. Uważałam, że taki fundament pod altankę będzie wystarczający. Podobno w Warszawie przed wojną stawiali na takich fundamentach kamienice, które stoją do dzisiaj. Myślę, że i moja altanka mnie przeżyje. Szalunki zrobili majstrowie tylko jednostronne. Wykorzystali stare drzwi, z których wybudowana była cała stara altanka. Położyliśmy jeszcze na stara płytę starą folię, starą papę izolacyjną. Wszystko przykryliśmy nową czarną folią. Na tę folię położyliśmy kawałki starej siatki ogrodzeniowej.
No i na koniec dnia przyjechał beton. Zamówiliśmy go na chybił-trafił. I okazało się, że za mało. Drugi raz musiała przyjeżdżać gruszka. W sumie poszło na to wszystko 8 m3 betonu!
I jeszcze było za mało. Jeszcze trzeba było dokręcać w betoniarce. Ale jakoś wyszło. Powstała płyta, na której stawiane są ściany. Tak więc we środę był fundament z płytą od razu zalany, a w piątek i sobotę już stawiano ściany.
Jutro ma byś dokończone murowanie i zalany wieniec. Tylko, że dziś dowiedzieliśmy się, że szef miał zawał i leży w szpitalu.
Inny temat: Utrudnione mamy teraz przejście przez tory, bowiem podbijali kolejarze torowisko tłuczniem. Teraz musimy wspinać się wyżej, żeby przejść przez tory. Ale po kilku dniach ścieżka wydeptuje się. Może kiedyś znów ktoś nam podsypie wejście i będzie łatwiej.
I trochę poityki. We czwartek byłam w Warszawie na Torwarze. Byłam delegatką na II Kongres Działkowców PZD. Warto było pojechać. Prawie 4 tysiące delegatów, sztandary, transparenty. Jednym słowem demonstracja siły. Protestowaliśmy przeciwko majstrowaniu przy ustawie o rodzinnych ogrodach działkowych z 2005 roku. Na piśmie poparło nas tylko PSL i SLD.
Idą wybory. Plakatów na mieście coraz więcej. Ja także biorę w tych wyborach udział jako kandydatka PSL na posłankę do Sejmu, ale plakatów to nie będę miała za wiele. Będą chyba tylko w moim sklepiku. Jeden plakat wywiesiłam na siatce na rogu posesji, to mi już go odcieli. Szkoda plakatów.
Dziś dymiłam, czyli spalalam śmieci z rozbiórki altanki. Napracowałam się. Szczególnie przy wyciąganiu beczki na wodę z ziemi, bo wchodziła w obrys projektowanego fundamentu. Dla odpoczynku wypieliłam chwasty z poletka truskawkowego. Na koniec dnia przyjechał kierownik budowy. Chyba żeśmy się dogadali. We środę ma być wylany beton (fundamenty i pyta za jednym zamachem).
Pięknie rośnie przepikowana sałata dębolistna. W szklernce wschodzi koper. Może jeszcze będę miała fajny poplon.
sobota, 31 marca 2018
Licznik odwiedzin: 68 906
« marzec » | ||||||
pn | wt | śr | cz | pt | sb | nd |
---|---|---|---|---|---|---|
01 | 02 | 03 | 04 | |||
05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 |
12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 |
19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 |
------Koperkowo--------- świat zamknięty w czterech --------arach ---------------- a zachwytu co niemiara
Wpisz szukaną frazę i kliknij Szukaj:
Wpisz swój adres e-mail aby otrzymywać info o nowym wpisie: