Bloog Wirtualna Polska
Są 1 279 323 bloogi | losowy blog | inne blogi | zaloguj się | załóż bloga
Kanał ATOM Kanał RSS

DACH

poniedziałek, 23 kwietnia 2012 21:30

Będę miała dach. Może już jutro. Po zimowej ponad półrocznej przerwie prace ruszyły w miniony czwartek. Kierującym robotami jest pan Zbyszek, ten sam co kierował budowlanką. Zasłabnięcie, które go dopadło podczas tamtej murarki na szczęście nie było groźne, że mógł powrócić do pracy. W piątek miałam ułożony strop, w sobotę stały krokwie. Dziś rozpoczęło się deskowanie i krycie papą.

 

 

W następnej kolejności planuję dokończenie robót murarskich, wstawienie drzwi i okien. Na środę jestem umówiona z działkowiczem - elektrykiem, żeby omówić zakres prac elektrycznych. No i zostanie położenie tynków.

Liczę, że do wakacji wprowadzę się.

 

W sobotę mieliśmy Walne Zebranie Działkowców. Przyszło bardzo dużo działkowców, że nie wszystkim wystarczyło miejsc siedzących. Prezes nawet zażartował, że powinniśmy pomyśleć o rozbudowie świetlicy. To bardzo cieszy. Mnie na tym zebraniu przypadło w udziale przewodniczenie Komisji Uchwał i Wniosków. Przezes przekazał informację, że są prowadzone przez rząd prace w kierunku przekazania Ogrodów Działkowych władzom samorządowym, natomiast przynależność do Polskiego Związku Działkowców nie będzie obowiązkowa. Nie mam odpowiedniej wiedzy, żeby ustosunkować się do tego tematu. Przyzwyczajenia często są hamulcem do zmian. Ale nie jest wykluczone, że byłoby to dla nas korzystne rozwiązanie. Ufam, że my, działkowcy w swojej globalnej mądrości podejmiemy słuszną decyzję: albo przyjmiemy propozycję, albo będziemy protestować.


Podziel się
oceń
0
0

komentarze (0) | dodaj komentarz

AWARIA

sobota, 14 kwietnia 2012 21:33

Miała to być wspaniała sobota. Oczywiście w moim Koperkowie. To nic, że budowa jeszcze nie jest zakończona, bo nie mam "dachu nad głową". Podobno w przyszłym tygodniu mam już go mieć - a więc za kilka dni. Wytrzymam, skoro wytrzymałam ponad pół roku. Jeden z działkowiczów to nawet zauważył, że na tym skorzystałam, bo nie miałam włamania. Do innych "ładnych" domków przyszli nieproszeni goście. Powyłamywali zamki, powyrywali kable, nawet coś tam powynosili.

Kradzieże na działkach to rzeczywiście plaga. Do mojego poprzedniego domku weszli dwa razy. Domek nie był zamknięty, bo ja go nie zamykam. Staram się nie mieć wartościowych rzeczy, szczególnie już po sezonie działkowym. Ale koc mi zabrali - nowy był, kupiłam go na odpuście w Kodniu za 15 złotych. Szkoda mi go, bo był bardzo ładny, kolorowy, z dość grubego polaru. Ale co poradzić?

Nie wszystko wychodzi, jak byśmy chcieli. Tak jak dzisiaj właśnie.

W planie miałam posadzić cebulkę dymkę i posiać maarchewkę, i jeszcze może jakąś rzodkiewkę, czy sałatę. Moje przyjaciółki już dawno nasiały i nasadziły, a ja? To przez to, że codziennie stoję za ladą po 10 godzin i na działeczkę już nie zdążam. Tak więc wszelkie przyjemności zostają mi jedynie na soboto-niedzielę.

No więc dzisiejszy dzień miał być cudowny, bo jutro ma padać deszcz i pewnie będę siedziała w domu. W planie mam uzupełnienie "Kroniki", bo w przyszłą sobotę mamy ogrodowe Walne Zebranie. Chciałabym, aby działkowicze obejrzeli zdjęcia z najpiękniejszych działek w 2011 roku. Przygotowałam także projekt nazw uliczek i alejek w naszym ogrodzie. Chcę działkowiczom przedstawić moją propozycję na tym zebraniu.

Tak więc ta soboto-niedziela miała być wyłącznie "koperkowa". Tymczasem ...

Pierwsze co zastałam - rozwalił mi się skład drzewa. Widocznie wiatry musiały być duże i "sterta" się rozsypała. Miałam więc pierwsze nieplanowane zajęcie. Ledwo skończyłam układać drzewo ... obracam się... a tu widzę, że woda z ziemi spod bocianka wypływa. Zalała cały trawnik, palenisko i już podchodzi pod oczko, i pod drzwi szklarni. Zbaraniałam. Normalnie zbaraniałam. Co robić? Oczywiście najpierw zadzwoniłam do małżonka. Jak dobrze, że mam tę komórkę. I że ją dziś rano naładowałam, i że jeszcze jakieś grosze na niej były. I że małżonek mógł dziś być do mojej dyspozycji. Poradził mi, żebym zadzwoniła do prezesa, żeby wyłączył na jakiś czas wodę. Zmierzyłam także średnicę rury, przy doprowadzającej wodę do mojej posesji, małżonek myślał dokupić jakiś kran. Tymczasem woda się lała, a ja ją wiaderkiem wylewałam. Była brudna, rdzawa i zimna. Ciągle się lała i lała. Buzowała po prostu. Zadzwoniłam do prezesa, że mam awarię. Obiecał, że zakręci. Przy okazji "dołożył" mi, że tak się właśnie dzieje, jak każdy po swojemu robi instalacje na swoich działkach. Ale przecież ja tego nie robiłam, tylko moi poprzednicy. Musiałam mu o tym powiedzieć. Byłam bardzo zdenerwowoana. Chciało mi się płakać. Woda ciągle się lała. Dobrze, że miałam buty gumowe, bo by zupełnie było źle. Strasznie się bałam, żeby woda nie nalała się do oczka, do szklarni. Bałam się, prawie że wyłam. Rura (bocianek), który doprowadzał wodę do beczki ruszał się cały, a woda spod niego. Przypomniałam sobie, że przecież jak kiedyś zaglądałam w to miejsce, to była tam niby studzienka z beczki plastykowej zrobiona i był tam jakiś kranik. Pomyślałam, że może uda mi się do niego sięgnąć i zakręcić go, będzie po kłopocie. Jeszcze szybciej wynosiłam tę rdzawą wodę, już nie do kompostownika, tylko po prostu na trawnik. Kontrolowałam tylko, żeby nie osiągnąć poziomu szklarni i oczka. Przyszedł sąsiad, pan Władysław. Zobaczył co się dzieje. Wyciągnął ten bocianek. Okazało się że pękła jakaś nakrętka. Zadzwoniłam więc do małżonka, i pan Władysław powiedział o co chodzi. Niestety, wody nadal przybywało, a ja ciągle ją wylewałam. W końcu udało mi się obniżyć trochę poziom wody w tej studzience i próbowałam dostać się do tego kraniku, ale ręka okazała się za krótka. Prawie, że ryczałam. I wtedy przyjechał małżonek. Coś tam zakręcał, przy rozdzielczej rurze, co to "miejską" wodę odprowadza na posesje. Potem zabrał ten bocianek, tę rurę i pojechał z nią do majstra. A ja ciągle tę wodę wybierałam. Zdawało mi się, że ręce mi odpadną i pęknie kręgosłup. Ale powoli zaczęło wody ubywać w tej mojej studzience. Zobaczyłam kranik i go zakręciłam.

Jednak woda ciągle nachodziła. Nadal ją wybierałam, ale już miałam czas na odpoczynki. Nawet dla wyprostowania kości zabrałam się za grządki. Posadziłam dymkę, wysiałam marchewkę, rzodkiewkę i sałatę. No i przyjechał małżonek z naprawioną rurą i ją zamontował. Uffff.

Co się okazało. Kranik, który był w studzience służył do odprowadzenia wody z rury na zimę. Zakręcenie jego nic mi nie dało. Mój poprzednik całkiem dobrze pomyślał. Na rozgałęźniku nie było kranu, bo mój poprzednik go zdemontował. Przypuszczalnie dlatego, że na ogródkach często ginęły krany. Więc zrobił tylko na śrubę, którą powinnam zakręcić. Gdybym ja wiedziała, że coś tam można było zakręcić, to "zębami" bym to zakręciła. Ale mnie, blondynce, nie przyszło nic mądrego do głowy, ale nie przyszło do głowy także panu Władysławowi. Cóż. Nie wiem ile wody wylałam. Pewnie z tysiąc litrów, albo i więcej. Po akcji musiałam odpocząć. Zjadłam sobie kanapki, wypiłam herbatę. Siedziałam na krześle, a nogi mi się trzęsły ze zmęczenia.

Cała akcja trwała niewiele ponad dwie godziny. Zadzwoniłam do prezesa, że już awarię usunęłam, że można zakręcić wodę. Tymczasem prezes mi powiedział, że on w ogóle jej nie zakręcił. No tak. Dlatego ta woda ciągle tak się lała. Cóż. Żeby choć mi z jedno kilo spadło z tuszy przy tej akcji, nie miałabym do niego "ale", ale ...

U pana Władysława także pękła rura, dwie rury. Ale u niego nie taka awaria jak u mnie, tyle, że on musi odkopać je.

Odpoczęłam chwilę i zabrałam się za porządkowanie placu boju. Wszędzie rdzawo. Palenisko do wędzenia kiełbasy pełne rdzawej mazi. Wszystko wyniosłam na kompost. Ziemię brudną także. Na koniec zasiałam trawkę i nogami ją uklepałam. Zrobiło się fajnie. Małżonek Miedzianem opryskał drzewka na parcha, bo właśnie od dwóch dni w Internecie jest komunikat na parcha i na rdzę ogniową.


Uffff. I do domu. Ufarbować włosy i wykąpać się.

 


Podziel się
oceń
0
0

komentarze (0) | dodaj komentarz

CZYJE LARWY?

sobota, 17 marca 2012 22:54

Pięknie dziś było na dworze. 22 stopnie! Po prostu - wiosna!

Nie mogłam usiedzieć w domu. Pomimo, że jeszcze nie całkiem wróciłam do zdrowia, cztery ściany dziś były za ciasne i musiałam zaliczyć moje pietruszkowe Koperkowo. A już na miejscu - prace porządkowe po prostu same się prosiły i pchały się pod ręce.

I tak zrobiłam porządeczek w oczku. Powycinałam stare trzciny i tatarak, wyzbierałam liście. Przy okazji odkryłam w oczku coś obrzydliwego. Pływało to to martwe w ilości 2 sztuk. Jakieś dziwne larwy. Jeszcze czegoś takiegow moim oczku nie było.

W ubiegłym roku zrobiły mi niespodziankę traszki. To było sympatyczne, ale te larwy? Brrr. Wyrzuciałam je na kompost.

           

Pozagrabiałam w zagajniczku, przygotowałam scenę dla konwalii.

         

Pieknie zakwitły przebiśniegi. Tulipany powoli wyciągają się spod ziemi.

 

        

Dziś zasadziłam rządek bobu.

Sześć godzin dziś urzędowałam. Pysznie było.

 


Podziel się
oceń
0
0

komentarze (0) | dodaj komentarz

IDZIE WIOSNA

wtorek, 13 marca 2012 15:36
Idzie wiosna!!!
W sobotę robiliśmy ostatnie przedwiosenne porządki i przygotowania do dalszej budowy.
Małżonek odciął trochę drutów z rusztowania winorośli, żeby można było wygodniej stawiać dach.
  Chyba za bardzo  przejęłam się pracą, bo już wieczorem złapała mnie wysoka gorączka i dwa dni musiałam odleżeć, czytając zaległą literaturę i oglądając z łóżka  "Teatr chmur". Nazwę  "Teatr chmur" wymyśliła moja przyjaciółka Iza. Mieszka na ostatnim piętrze w wieżowcu i robi piękne zdjęcia chmur. Zdjęcia nawet doczekały się wystawy. Od tej wystawy każdy "Teatr chmur"  to Iza.

    
Przebiśniegi powoli wychodzą z podziemia. Tulipany na czatach, a reszta mojej zielonej partyzantki jeszcze w ukryciu. Z zachłannym apetytem czekam dni, gdy będę mogła z rozkoszą oddać się grzebaniu w ziemi.
Żeby tylko nie chorować.

Podziel się
oceń
0
0

komentarze (0) | dodaj komentarz

Przedwiosenna Lustracja

niedziela, 04 marca 2012 18:15

Słoneczny dzień, ale chłodny, zaledwie na plusie 4 stopnie.

Wybraliśmy się z małżonkiem na pierwszą przedwiosenną "lustrację" Koperkowa.

Wzięłam ze sobą termos gorącej herbaty i kanapeczki, gdyby przypadkiem zechciało się nam pobyć nieco dłużej. Małżonek na wszelki wypadek wziął sekatorki. I tak małżonek przy swoim lustrowaniu - gałązkę po gałązce, od drzewka do drzewka prześwietlił mi wszystkie moje owocowe drzewka i rozprawił się z winoroślą, która zapewne przy stawianiu dachu na mojej altance będzie znaczną przeszkodą. Ja szybciutko za nim zbierałam gałązki: jedne na skład do przyszłego palenia w grillu, inne od razu na ognisko. Nie powiem, żebym się nie zmęczyła schylaniem. Ale może nic mi nie będzie po ostatnio przebytym ostrym zapaleiu gardła, które musiało skończyć się tygodniowym leżeniem w łóżku i nie obeszło się bez antybiotyku.

Odkryłam też, że z ziemi nieśmiało zaczynają wychodzić przebiśniegi i inne z nazwy nieznane mi wiosenne byliny, które w ubiegłym roku przeniosłam z ogródka na Cichej. Ziemia rozmarzła zaledwie na jakiś centymetr, dalej jest twarda. Kopać jeszcze się nie da.

Oczko nadal zamarznięte. Tylko przy kamieniach i przy sitowiu powoli puszcza lód. Jeszcze tydzień.

    

W domu na oknie pomidory "Awizo" mają już trzeci listek. W przyszłą sobotę może już popikuję. Sałata lodowa też walczy w doniczce, ale ją to już wysadzę pod osłonę bezpośrednio do gruntu. Bardzo cienko wzeszła trawa cytrynowa, ale widać, że walczy o życie. Może się uda.

Wczoraj poszczepiłam pelargonie. Niedużo - zaledwie pięć sadzonek mi wyszło, ale zawsze coś.

Herbatka na pawietrzu - to coś.


Podziel się
oceń
0
0

komentarze (0) | dodaj komentarz

MRÓZ

niedziela, 05 lutego 2012 18:18

Jest bardzo, bardzo zimno. Już drugi tydzień. W nocy to nawet do minus 20 stopni dochodziło, w dzień do minus 16. Okazja dobrze przemrozić "pierzyny". Przez wczoraj i dziś przewietrzyłam wszystkie, jakie miałam w domu. A jak przyjemnie się śpi pod taką przemrożoną pościelą!

Tylko obawiam się o moje nowo posadzone drzewka, szczególnie o dyniowatą morelę.

 

W ubiegłą sobotę wysiałam pierwsze nasionka do doniczek: pomidor "Awizo", sałatę lodową "Kinga" i trawę cytrynową. Już wzeszły. Porów i selerów w tym roku nie wysiewam. Kupię gotowe rozsady.


Podziel się
oceń
0
0

komentarze (0) | dodaj komentarz

ZIMOWY SPACER

sobota, 21 stycznia 2012 15:04

Piękny zimowy dzień. Na termometrze u mnie na drugim piętrze było na plusie 2 stopnie. Nie miałam specjalnie powodu iść na działeczkę, ale siła przyzwyczajenia wypchnęła mnie z domu i wybrałam się na krótki spacerek. Może zrobię jakieś ciekawe zdjęcia - pomyślałam sobie.

Nikogo nie było. Moje ślady w ogrodzie do bramy i furtki były pierwsze. Nawet te dzikie psy, co się w naszym ogrodzie próbują zadomowić, nie biegały po okolicznych alejkach. Idąc widziałam je przy torach. Jeden z nich niósł "zdobycz". Zając to był, czy jakieś inne małe zwierzątko: pies, kot? Z daleka trudno było dostrzec. Zanim doszłam do ogrodu, jeden bardzo szybko mnie minął - niósł jakąś odartą juz z mięsa kość. Może tamten podzielił się zdobyczą, a może ten jemu ukradł? Taki ich los.

W furtce klamka już była. W poprzednim tygodniu ktoś ją chyba ukradł. Nasz gospodarz jest bardzo obowiązkowy i wstawił nową.

Na działeczce na śniegu tylko ślady kota. Był na budowie. Wszedł otworem drzwiowym, ale wyszedł już okiennym. Co tam dla kota wysokość pół metra. Był też nad oczkiem - może zamarzyła mu się rybka? Jednak tylko postał na mostku i na taflę lodową już nie wchodził. Zajrzał także do kompostownika. Chyba nie był zadowolony z wizyty w moim Koperkowie i przez kompostownik poszedł do bocznych sąsiadów. Zrobiłam trochę zdjęć i wróciłam do domu. Po drodze spotkałam dwie znajome działkowiczki. Też wybrały się na zimowy spacer.

   

 

   

 

 

 


Podziel się
oceń
0
0

komentarze (0) | dodaj komentarz

NOWY MIESZKANIEC

poniedziałek, 16 stycznia 2012 20:52

           

Od tygodnia moje Koperkowo ma nowego "mieszkańca". Jest nim ... jodełka szaro-niebieska. Przenieśliśmy ją z domu, gdzie służyła za choinkę.

Już po kilku dniach igły z dolnych gałązek zaczęły się sypać, a gdy ją rozbierałam z bombek, igiełek było dwie pełne szufelki.

Kupiliśmy ją na targu w doniczce średnicy 32 cm. Ma wysokość 140 cm. Jak ją wyjmowaliśmy z doniczki okazało się, że prawie nie ma korzeni. Była po prostu na wymiar doniczki wycięta z gruntu. Staraliśmy się dogodzić jej w nowym miejscu. Dostała dużo kompostu, torfu kwaśnego i dużo wody. Sąsiedztwo także ma dobre, bo iglaste. Czy się zadomowi?

 

W minioną sobotę zaczęła się zima. Spadł ładny śnieg. Wybrałam się na spacer na działeczkę, z myślą, żeby zanieść na kompost, ale zawróciłam z drogi. Wiał dość silny wiatr. Wczoraj już nie wiało i wczoraj zaliczyłam odłożoną wizytę. Zachodzę pod furtkę do grodu, a tu niespodzianka. Nie ma klamki. Z klucza furtka nie daje się otworzyć. Jak wejść? Już myślałam, że będę musiała iść do bramy głównej, tymczasem doszły do mnie jeszcze dwie działkowiczki. Ale i ich kluczem nie udało się nam otworzyć furtki. Wydedukowałam, że tu chodzi o klamkę. Na nasze szczęście w ogrodzie już był jeden działkowicz. Pytamy go, jakim sposobem znalazł się w środu. I on wtedy nam pokazał, jak otworzyć furtkę. Włożył płaski klucz w kwadratowy otwór do klamki, przekręcił nim parę stopni i furtka się otworzyła. Proste, tylko my "blondynki". Cóż.

    



 

 


Podziel się
oceń
0
0

komentarze (0) | dodaj komentarz

SYLWESTROWO

niedziela, 01 stycznia 2012 19:09

W ostatni dzień roku nie mogłam nie odwiedzić swojego Koperkowa.

Mój blokowy termometr wskazywał 2 stopnie na plusie, ale moje pole było posypane śniegiem. Widocznie na tygodniu spadł, a temperatura minusowa przy gruncie utrzymała jego resztki.


Budowa na zimę stanęła, ale materiał mam już zgromadzony. W piątek małżonek kupił płyty na strop, drabinkę rozkładaną na stryszek i drzwi wejściowe metalowe. Prawie 2 tysiące złotych z przywiezieniem na miejsce składowania zapłacił. Drogo, ale już nie ma wyjścia - przecież budowę muszę skończyć.

W ogrodzie spokojnie, tylko trzech działkowiczów spotkałam. No i te psy, które się kręcą między działkami. Przed świętami przyniosłam im bażanta ranionego w skrzydło. Leżał martwy na torach. Trudno powiedzieć, kto go zabił. Może był chory i wpadł na pociąg sam. Tylko jeden pies zdecydował się wziąć go do pyska i natychmiast z nim zniknął, ale pozostałe trzy nawet nie specjalnie zanteresowały się nim. Może były już nakarmione, a może wybredne się zrobiły. Takie psy.

 


Podziel się
oceń
0
0

komentarze (0) | dodaj komentarz

PROGNOZA POGODY

niedziela, 18 grudnia 2011 20:33

Dzisiejsza aura wg. liczenia dni od św. Łucji zapowiada pogodę na miesiąc czerwiec. Tylko jak ją zinterpretować? Jest bowiem grudzień, temperatura u mnie na drugim piętrze w południe była na plusie 5 stopni. Słońce miejscami wyglądało zza chmur. Wiatr niewielki. Nawet skusiłam się na spacer do mojego Koperkowa.

        

 

            

Na wszelki wypadek wzięłam parasolkę, ale okazała się nieprzydatna - spadło ledwie w przelocie kilka kropli deszczu. Po drodze spotkałam jeszcze dwóch działkowiczów.

        

             Ziemia po długiej suszy (a zaczęło padać następnego dnia, jak ja właśnie podlałam cały ogród wodą z oczka) jest bardzo dobrze nawilżona. Można powiedzieć, że mróz już dla moich nowych  taki groźny nie będzie. 

            

             Zielono jest tylko w moim lasku. I o tej porze roku, to najurokliwsze miejsce  w moim Koperkowie. W tym roku "zasiałam" w nim mikoryzę grzybów jadalnych. Wg instrukcji producenta powinnam za 2 - 3 lata mieć własne grzyby jadalne.

           

Dawniej o tej porze roku było biało i mroźno. Było zwyczajnie - grudniowo. A i miesiące były łatwiej rozpoznawalne.

W styczniu było styczniowo, w lutym - lutowo itd.

A dzisiaj? Czyż jest grudniowo? Więc czy w czerwcu będzie czerwcowo?

Na św. Łucję, czyli 13 grudnia, było podobnie jak dzisiaj. Za dwa tygodnie można będzie już sprawdzać "łucjowe" prognozy.

Tymczasem wcześniej mamy Boże Narodzenie. Barbary u nas było po wodzie. Czy będzie śnieg?

 

 


Podziel się
oceń
0
0

komentarze (0) | dodaj komentarz

sobota, 31 marca 2018

Licznik odwiedzin:  68 906  

Kalendarz

« marzec »
pn wt śr cz pt sb nd
   01020304
05060708091011
12131415161718
19202122232425
262728293031 

O moim bloogu

------Koperkowo--------- świat zamknięty w czterech --------arach ---------------- a zachwytu co niemiara

Ulubione strony

BLOGI PRZYJACIÓŁ

MOJA STRONA I MOJE BLOGI

Wyszukaj

Wpisz szukaną frazę i kliknij Szukaj:

Subskrypcja

Wpisz swój adres e-mail aby otrzymywać info o nowym wpisie:

Statystyki

Odwiedziny: 68906
Bloog istnieje od: 2967 dni

Horoskop

Więcej w serwisach WP

Money.pl

Pytamy.pl