Wczoraj poprawialiśmy wykop pod oczko. Jednak trzeba było wał przesunąć w kierunku renglody. Zrobiłam to w okamgnieniu grabiami. Nawet nie przebierałam się. Małżonek trochę tylko wygładził. Zrobiłam nawet zdjęcie dziury w ziemi.
Dziś wykonałam bardzo dużo pracy. Wywiozłam z domu resztki kuchenne z zimy. Stały na balkonie, ale tak się zakisiły, że śmierdziały nie z tej ziemi. Jakby tak stały w domu, to ...
Najważniejsze wydarzenie dzisiejszego dnia.
MAM KOMPOSTOWNIK.
Małżonek z cerekiewską ekipą dziś go postawili. Ma dwie komory. Wymiary kompostownika w planie 1mx2m. Jest z betonowych deseczek. Nie ma dna. Ładnie się prezentuje. Oczywiście według zaleceń książkowych opracowany. Od razu w ramach porządków zagospodarowałam jedną komorę odpadami kuchennymi z zimy, które przysypałam ziemią z pola. Od razu przestały śmierdzieć.
Dziś poznałam tylnych sąsiadów. Państwo Pe okazali się bardzo sympatyczni. Zaraz odbyła się dyskusja na temat mojego nowego cudeńka. Boczny sąsiad, pan Ka, który także był na swojej posesji, zalecał mi wybetonowanie ze spadkiem dna w kompostownika z pozostawieniem na środku otworu na odpływ nadmiaru płynu. Ja jednak po lekturze tematu byłam zdania, że najlepiej zostawić dno otwarte, żeby miały łatwy dostęp do kompostu dżdżownice. Rację przyznał mi także tylny sąsiad. Na początek dobrego sąsiedztwa dostałam od niego 4 cebule dymki na szczypiorek.
Zrobiłam dziś także porządek na ulicach. Wygrabiłam wszystkie liście - a było tego 7 worków. Od razu wyniosłam je do ogólnego śmietnika. Inni sąsiedzi swoje liście palili. Nawet dziwili się, że tak się szarpię wynosząc je. Ale ja chciałam mieć od razu posprzątane. Nie miałam czasu na stanie nad ogniskiem, a chciałam mieć porządek od razu. Siły jakoś same przyszły i wczoraj i dzisiaj. Miałam dzisiaj tyle siły, że nawet jeszcze skopałam kawałek zagonka, ale już na wyrównywanie grabiami nie miałam czasu.
Jeszcze tylko wymieniłam na nową kłódkę do schowka (poprzednią jesienią włamywacz uszkodził). Małżonek mi ją dokupił. Zaczynają mi rosnąć skrzydła...
No to klucze do bramy dorobione. Dziś sprawdziliśmy na miejscu. Pasują.
Przy okazji małżonek usypał wał przy oczku, może jutro będzie czasu więcej to jeszcze się je poszerzy. Chyba je także nieco przesuniemy, żeby było gdzie ułożyć kamienie.
Małżonek, spojrzawszy na wykopany przeze mnie dół pod oczko, stwierdził, że jednak za małe będzie i za płytkie. Trzeba powiększyć, pogłębić do 1,2 m, zrobić dookoła wałek, uklepać. Się zrobi - co to dla mnie.
Tymczasem przywieźliśmy z Cichej, znaczy z domu teścia, gdzie prowadzę kuchnię na tygodniu, odpady kuchenne z zimy. Stały w wiaderkach na dworze i kisły. Zapach, że nos wykręcało, jak je przerzucałam na kompost do beczki. A co się namyłam i naszorowałam tych wiaderek. Druciak i Ludwik ledwo dały radę. Musiałam donieść wody ze studni, bo zabrakło na to mycie.
Na razie kompost będzie nadal w beczce, zanim powstanie kompostownik. Beczkę musiałam ze szklarni wyciągnąć, taki się unosił z niej odór. Na razie postawiłam obok planowanego kompostownika. Potem beczka przyda się na nawóz płynny, albo jeszcze na coś innego.
Z "obiecanek-niespodzianek" na żółto-pomarańczowo zakwitł jeden krokusik tuż przy chodniczku.
Od działkowicza pana Krzysia pożyczyłam klucz do bramy, żeby dla siebie dorobić. W piątek prawdopodobnie będzie montowany kompostownik. Trzeba będzie wjechać samochodem do ogrodu. Dobrze, że trafił się pan Krzysio z kluczami do ogrodu.
Dziś była piękna pogoda. Po wczesnym obiedzie do późnego popołudnia oczywiście działka.
Dopiero teraz po zimie, po przestudiowaniu wszystkich marzeń, widać jak jest ubogie moje Koperkowo. A wydawało mi się gdy kupowałam, że nic tylko skopać, zasadzić i odpoczywać zachwycając się pięknem natury. Tymczasem ...
Jeszcze działkowy wodociąg nieczynny. Po wodę poszłam do studni głębionowej. Trochę się zmęczyłam, bo to jakieś 200m. Mówił mi o niej jeszcze jesienią mój klient/działkowicz, że to dobra woda i zdrowa, bo studnia głęboka i wykopana w piasku i że działkowicze nawet noszą ją do domu. On sam też ją nosi do domu. Używają jej nie tylko do picia, ale nawet i do gotowania. Robią także na niej przetwory, szczególnie smacznie wychodzą ogórki. Zachwalał. Może chciał mi się przypodobać, bo próbował już zalotów, ale dałam mu do zrozumienia, że mnie nie interesują obce romanse. Rzeczywiście przy studni leżało kilka lejków z butelek po "muszyniankach". Wiadro cynkowe na łańcuchu w studni przypomniało mi mój rodzinny dom i naszą studnię. Bardzo podobne. Oczywiście, że umiałam wodę ze studni wyciągnąć. Nawet od razu nachylając się nad wiadrem skosztowałam, tak jak kiedyś z tamtej studni. Rzeczywiście była smaczna. Następnym razem może wezmę z domu jakiś pojemnik i zaniosę do domu na herbatę. Posmakujemy.
Dziś wykonałam bardzo dużo pracy, choć w krótkim czasie. Robota po prostu paliła mi się w rękach. Zrobiłam porządek za domkiem. Przygotowałam rabatkę na kwiaty i wykopałam ... oczko.
Sama. Bardzo się zmachałam, ale dałam rady. Dokopałam się do pięknego żółtego piasku. Z niego usypałam niezły kopczyk przy skrzyni. Także między drzewkami w gaiku. Potem go wykorzystam na wał dookoła oczka. W piasku było też sporo kamieni. Także je powybierałam i poskładałam pod winoroślą przy sztachetkach. Oczko wyszło choć nieduże, ale z wyglądu dość okazałe. Trochę w kwadracie 1,5mx1,5m, a głębokości ok. 80cm. Ciekawe co na to małżonek. Ale zaczyn już jest zrobiony.
Dziś szybko po pracy do domu i na działkę. Same nogi niosły, a serce podskakiwało. W planie porządki po zimie. Wygrabiłam więc wszystkie stare liście i złożyłam je do spalenia lub do wyniesienia. Posadziłam także nasiona cukinii i ogórka w doniczki. Na razie niech podrosną w szklarni, potem wysadzę je do gruntu. Może wcześniejsze będą plony. Zobaczymy. Dopiero zaczynam doświadczenia z warzywami.
Moja poprzedniczka mówiła, że w szklarni zasiała w czerwcu jakieś kwiatki. Miały być jakieś byliny. Ale nic ciekawego, co przypominałoby liście kwiatów nie wschodzi. Albo się nie znam. Albo może za mocno przykryłam kompostem i nie mogą się przebić, a może to jej kolejne "obiecanki".
Dziś to się napracowałam. To pierwszy wysiłek po zimie. W domu ze zmęczenia ręce bolały, a wróciłam dopiero przed godz.20.
I po zimie. Wystarczyło trzy dni ciepła i śnieg stopniał do zera. Dni są coraz dłuższe, także dlatego, że już czas przestawiono na letni. Można więc po pracy iść do pracy. Moja przyjaciółka Ewa Wu przyszła dziś do mnie, żeby pochwalić się, że właśnie wraca ze swojej działki na Wacynie. Pozazdrościłam i poprosiłam małżonka, żeby i mnie po pracy zawiózł samochodem. Nie odmówił. Sam był ciekaw jabłonek, czy zające nie za bardzo je uszkodziły.
I tak. Włamania (drugiego znaczy) nie było, ale straty oczywiście jakieś są. Jabłonka (ta od siatki) ma obgyzioną przez zające korę. Według małżonka można ją jeszcze uratować. Zasadzony żywopłot jesienią wzdłuż ogrodzenia od strony ulicy raczej nie przetrzymał. Chyba trzeba będzie latem posadzić nowy, może nawet sposobem sąsiada z naprzeciwka, pana Józia.
Odkopałam róże, żeby już się wietrzyły. Folia na szklarni przetrzymała się bardzo dobrze. Widać była pierwszego gatunku i to z wielosezonowych. Źle natomiast przezimowały tuje (sadzonki teścia). Może nieszczerze podarowane? Ale ma szansę poprawy, bo jeszcze dużo ma ich w swoich skrzynkach. Spodziewałam się, że zaczną wschodzić "obiecanki-niespodzianki" mojej poprzedniczki. Jakieś przebiśniegi, czy krokusy. Ale nic nie widać. Może to były rzeczywiście tylko "obiecanki" i prawdę mówiła boczna sąsiadka, pani Krysia Ka, że co się tylko dało to państwo Ka wykopywali i wywozili z działki całe lato, szczególnie w wakacje. No cóż.
Wczoraj Andrzej Ha przyniósł mi nasiona warzyw. Prosiłam go wcześniej, że jak będzie kupował sobie to i mnie według własnego doświadczenia niech kupi. I nie zapomniał. A więc mam już marchewkę, pietruszkę, buraki i cukinię. Podarowałam mu za to sadzonki pomidorów, które rosły na zapleczu. Mam jeszcze dużo w domu. Ładnie powschodziły. Mam więc czym się dzielić. Dałam także kilka rozsad Ewie Wu, od niej dostałam rozsady papryki. I tak zaczyna się rozkręcać współpraca między działkowcami. Krew w żyłach zaczyna inaczej krążyć.
Nawet małżonek powrócił do myślenia nad kompostownikiem.
Nareszcie jest jakaś adrenalina. Nowe życie.
Dziś przyszli do mojego sklepiku państwo Ka - poprzedni właściciele Koperkowa. Przyszli niby mnie odwiedzić, ale tak naprawdę, co wynikło z rozmowy, to chcieliby wziąć sadzonkę winorośli, którą zaczęli ukorzeniać jeszcze przed sprzedażą działki. Chcą mieć taką samą odmianę na swojej nowej działce, którą dostali od rodziców. Powoli myślą nawet na niej się pobudować. Tymczasem będą musieli się przeprowadzić z kamienicy na ul.1905 Roku, gdyż jest ona przeznaczona do rozbiórki z racji budowy tunelu. Mają dostać mieszkanie zastępcze na ul. Mroza, w nowych blokach socjalnych. Niby nie są zadowoleni, ale propozycję mieszkania przyjęli, bo może się przydać zanim zamieszkają w swoim nowym domu.
Zima się nadal trzyma. Nawet śniegu przybywa.
No i po dwóch miesiącach przerwy poszłam odwiedzić moje Koperkowo. Zabrałam ze sobą kompost (dokąd miał stać we wiaderku na balkonie).
Zima nie odpuszcza. Tak jak powiedział mój klient w piątek, nawet w zaspę można wpaść.
I wpadłam. A było tak. Już zeszłam z jednych torów kolejowych (Radom - Drzewica) i miałam przechodzić przez następne (Radom - Skarżysko). Na tym odcinku jest spore obniżenie terenu. Po obu stronach "ścieżki" na dziko rosną krzewy i drzewa, jak to przy torach kolejowych. Śniegu nawiało na równo z torowiskami. Na początku szło się po twardym ubitym śniegu dość wygodnie, ale już dochodząc do kolejnych torów śnieg na wierzchu owszem miał twardą skorupę, ale pod spodem był luźny. No i zakopałam się prawie po pas. Kompost, że był w wiadrze trochę przymarznięty, to się nie wysypał. Rozejrzałam się za siebie. Pusto i głucho. Nawet nie ma co wołać o pomoc. Ale jakoś dałam sobie radę i się wygrzebałam. Dobrze, że nic złego mi się nie stało.
Przejście przez tory szczególnie w tym miejscu i bez śniegu nie jest wygodne. Położone są betonowe belki, żeby torowisko nie rozsypywało się, przez to podejście jest strome. Gdyby trochę podsypali ziemi i złagodzili podejście - byłoby wygodniej. No i może nie doświadczyłabym dzisiejszej przygody.
Na działkę znów musiałam wchodzić przechodząc przez siatkę, bo furki nadal nie dało się otworzyć. Tak samo nie dało się otworzyć szklarenki. Jeszcze z pół metra śniegu leży na polu.
Sprawdziłam domek, gości niepożądanych nie było. Były natomiast zające. Po śladach można było poznać, że kręciły się wokół dwóch jabłonek przy chodniku. Obgryzły gałązki, ale pni nie ruszyły. Całe szczęście, bo to jeszcze młode jabłonki.
W szklarence sucho. Chciałam choć trochę odkopać drzwi, żeby wrzucić do środka śniegu, ale śnieg twardy i nie udało mi się. Tak samo kompost musiałam znów schować do schowka.
Nie powiem - do domu wróciłam zmęczona, ale dowartościowana.
Nareszcie zaczyna się coś dziać w temacie mojego Koperkowa. Śnieg sobie oczywiście leży i pewnie jeszcze poleży, ale ja już mam pierwsze zajęcie. Dostałam sadzonki pomidorów do przepikowania od klientki. Nawet nie wiem jak jej na imię. Obiecała mi, że przyniesie i przyniosła.
Rozsadziłam je do doniczek i postawiłam na zapleczu sklepu. Wyszło ich 20. Czy wszystkie się przyjmą? Dziś także przyniósł mi nasiona pomidorów inny klient, męża znajomy z Łucznika. Dostałam aż sześć gatunków. Te zasiałam w domu do pudełeczek po jogurtach. Postawiłam na parapecie w kuchni. Ciekawe, czy wykiełkują. Według doświadczenia tego pana pomidory powinno się siać między 4 a 8 marca (między Kazimierzem a Dniem Kobiet) i najlepiej jakby to była sobota.
Stąd ten dzisiejszy od niego prezencik.
Już powinno być widać wiosnę, tymczasem zima w pełni. Mróz trzyma, śnieg sypie. Koperkowo sobie "leży", nie ma jak zajrzeć. Nazbierało się kompostu. Może w niedzielę jakoś dotrę. Od mojego klienta/działkowicza tyle dziś się dowiedziałam, że śniegu dużo, miejscami ślisko, a i w zaspę można łatwo wpaść.
Lepiej poczekać na wiosnę. Może i tak.
sobota, 31 marca 2018
Licznik odwiedzin: 68 906
« marzec » | ||||||
pn | wt | śr | cz | pt | sb | nd |
---|---|---|---|---|---|---|
01 | 02 | 03 | 04 | |||
05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 |
12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 |
19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 |
------Koperkowo--------- świat zamknięty w czterech --------arach ---------------- a zachwytu co niemiara
Wpisz szukaną frazę i kliknij Szukaj:
Wpisz swój adres e-mail aby otrzymywać info o nowym wpisie: