W nowym roku to moja pierwsza wizyta w Koperkowie. W ostatnich dniach napadało śniegu, nie było więc dojazdu. Dzisiaj postanowiłam zajrzeć, czy wszystko jest jak zostawiłam. Małżonek zadeklarował się, że mnie podrzuci samochodem po obiedzie. Spakowałam więc poświąteczne komposty, ciepło się ubrałam i pojechaliśmy. Droga do bramy głównej była odśnieżona, ale dalej już tylko tyle, co samochody przetarły. Małżonek myślał od razu zawrócić przy mojej bramie, ale zakopał się. Dobrze, że miałam w schowku łopatę. Odkopałam samochód i jakoś wyjechał.
Z dojściem na działkę też nie było tak łatwo. Śnieg zasypał furtkę. Nijak otworzyć. Tyle, że ogrodzenie niskie. Przełożyłam więc nogi przez siatkę i jakoś przeszłam. Śnieg twardy, czysty, cichy i skrzypiący pod butami. Szklarenka obśnieżona - nie było jak zajrzeć. Zostawiłam kompost w schowku. Tutaj pod okapem schowka śniegu nie nawiało. Drzwi łatwo dały się otworzyć.
Zauważyłam, że sąsiedzi mają dojścia do posesji poodkopywane. Widocznie częściej przychodzą.
Ja nawet nie brałam się za odkopywanie, tym bardziej, że małżonek czekał na mnie w samochodzie. Miał jeszcze jakieś swoje sprawy do załatwienia, więc było mu spieszno.
W domku wszystko na miejscu. Na śniegu tylko ślady kocie.
Są święta. To już czwarte od śmierci mojej bliźniaczki, trzecie od śmierci teściowej...
Jest smutno. Na dworze także nie ma świątecznego nastroju. Śnieg zniknął.
Nic tylko siąść i płakać. Chyba dopada mnie jakaś depresja.
Ostatecznie postanowiłam po obiedzie ruszyć tyłek i pójść odwiedzić moje Koperkowo. Sama.
To co, że święta. Przecież nie ma obowiązku siedzenia w domu. Zabrałam wszystkie resztki z wigilii i z obiadu, także zebraną do przesiania karmę moich zeberek (mam parkę). Nie wszystko dokładnie wydziobują. Przesiewam więc ją i mieszam z nową.
Bardzo dobrze zrobił mi ten spacer - w szczególności na moją "depresję".
Małżonek przywiózł z cmentarza dwie doniczki z chryzantemami. Zamiast wyrzucić je na śmietnik, zaproponowałam mu, że może przydadzą mi się na działce. Może jak wsadzi się je na wiosnę do ziemi to odrosną. Pomysł kupił. Tak więc był pretekst pojechania na działkę. Zawieźliśmy i doniczki i oczywiście kompost.
Na polu ziemia zamarzła. Śniegu już sporo. Mroźno. Kamień, który trzymał drzwi od szklarni tak przymarzł do ziemi, że nie dało się go ruszyć. Chryzantemy i kompost musiałam więc zostawić w schowku. Szybko zrobiło się ciemno. Nie "rozsiadaliśmy się".
Rano trochę popadał drobny deszczyk. Śniegu nie za wiele. Jakby po zimie.
Dziś znów pod pretekstem kompostu ( tym razem ze swojego domu) pospacerowałam na działeczkę. Spacerowiczów dużo, więc i ścieżka przez tory czynna.
Po drodze znalazłam kilka ciekawych kamieni. Na pewno przydadzą się.
Wpadłam na pomysł, żeby wtoczyć beczkę do szklarni. Przez zimę mogę składać w nią kompost, a tak zasypie ją śnieg i nie będzie z niej pożytku. Poza tym - z kompostem to może nikt mi jej nie ukradnie. Zaczynam być przewidująca, jak inni działkowicze.
Trochę się z nią naszarpałam, ale udało się i od razu zrobiłam z kompostem porządek.
Wcześniejszy już fermentuje, bo "zalatuje" kwasem. Już przyzwyczaiłam się i do takich zapachów. Sama natura.
Tydzień nie być na działce - to zbyt długo. Znalazłam pretekst, aby małżonek jeszcze dziś mnie zawiózł. Otóż, po niedzielnej imprezce urodzinowej teścia (3 grudnia skończył 85 lat) i z całego tygodnia, uzbierało się sporo resztek kuchennych na kompost. Powinno się je wywieźć, bo nadejdą większe śniegi i będzie trudniej. Małżonek nie miał wyjścia i po pracy pojechaliśmy. Akurat jak dojeżdżaliśmy do bramy, spacerowała z mężem pani Grażyna Gie z z zaprzyjaźnionego banku. Często spotykamy się w autobusie - w "7". Bardzo fajnie nam się rozmawia, jakbyśmy nadawały na jednej fali. Wiedziała już, że kupiłam sobie działkę. Zaprosiłam więc ich, żeby się pochwalić swoją inwestycją. Bardzo sympatycznie nam się rozmawiało. Pani Grażyna lubi spacerować obok naszego ogrodu. Mieszka w wieżowcach obok (5 minut drogi). Jej mężowi nawet taka działka marzy się, ale pani Grażynie niekoniecznie. No cóż - nie wszystko dla wszystkich. Koperkowo moje.
Dostałam dziś radyjko. Gratis za dobre zakupy w jednej z hurtowni. Jest fikuśne. Malutkie, mieści się w garści. Zasilane jest na dwa paluszki. Wygląda jak jajko. Oczywiście, jak w tego typu radyjkach, jakość odbioru ...jest. Najlepiej słychać Radio Plus i Radio Maryja.
Może przyda się na działeczce. Już niedługo...
Tydzień minął szybko. Dni są coraz krótsze. Śniegu przybywa.
Na "wizyty" w Koperkowie pozostają więc tylko sobotnie popołudnia i niedziele.
Wczoraj nie mogłam zajrzeć, więc już dziś "poleciałam" z samego rana. Zabrałam ze sobą kuchenne resztki z całego tygodnia na kompost (a uzbierało się całe wiaderko).
Dopiero odkąd je zbieram, widzę, jak dużo jest tych resztek. Ile może być z nich nawozu ekologicznego?
Całe życie człowiek się uczy, czegoś nowego doświadcza.
Oczywiście to utopia, ale gdyby z każdego gospodarstwa zbierano odpady spożywcze, może byśmy jedli zdrowszą żywność. Może...
Na działce oprócz kocich śladów, żadnych innych nie zauważyłam. Nie było także działkowiczów.
Za wcześnie? Może, bo dopiero jak wychodziłam, spotkałam sąsiada z naprzeciwka - pana Józia.
Też przyszedł sprawdzić, czy nie było nieproszonych gości. Zapytałam go o żywopłot, który właśnie zasadził wzdłuż swojego ogrodzenia od ulicy (za jego pomysłem zasadziłam u siebie). Okazało się, że on swój to najpierw przez 2-3 lata ukorzeniał przy malinach. Żywopłot w postaci gałązek brał spod bloku, jak był cięty latem. Z ukorzenieniem nie miał problemu. Zauważył, że mój jest inny, inna odmiana. Trudno przewidzieć, czy się przyjmie. Zamieniłam z nim także kilka słów na temat jego malin. Ma jakąś późną odmianę. Obiecał, że mnie nimi "poczęstuje", ale dopiero jak będzie przerzedzał, może na wiosnę. Był bardzo sympatyczny.
Trochę zmarzłam. Natychmiastowa gorąca herbata w domu była rozkoszą. Cudowne Koperkowo. Zmieniło nawet smak herbaty.
Okazało się, że z kompostownikiem to nie taka prosta sprawa, żeby tak od razu go zmontować. Wymiary - to wymiary. Mają być co do milimetra, no - może co do pół centymetra. Małżonek stwierdził, że trzeba zmierzyć jeszcze raz. Jak trzeba, to trzeba, to ja - choćby i pieszo ...
Pojechaliśmy go mierzyć po pracy, jeszcze za widoku. Znów posypało śniegiem. Żadnych obcych śladów nie stwierdziliśmy. Małżonek wziął się i nawet przerzucił trochę liści z kompostownika na "pole", żeby było więcej miejsca na budowę. Przyglądałam się mojemu mężowi, a właściwie jego zaangażowaniu twórczemu, przyglądałam ... Jego ważnym/poważnym minom. Nie do wiary. Żeby nie zapeszyć, to nawet nie odzywałam się do niego. Żeby tylko zrobił mi ten kompostownik. Żeby mu się nie odmieniło...
Zostało jeszcze trochę czasu do zachodu słońca, więc zaproponowałam, że może przejdziemy się po ogrodzie. Teraz nie ma zieleni, wszystko widać na działkach jak na dłoni. Może podejrzymy gdzie jaki kompostownik. Może jeszcze coś nam wpadnie do oka...
Nie za specjalnie lubi spacerować, ale dał się namówić. Poszliśmy. Zapowiadało się nawet romantycznie, ale szybko zmarzły mi nogi i zawróciliśmy.
W domu czekała na mnie poczta: regulamin, statut i pierwszy numer "Działkowca".
Dostałam już także rachunek oficjalny za kupno działki, czyli decyzję nr 309 z 3 X 2005r.
A więc jestem już działkowcem z papierami. Nic tylko brać się za łopatę...
Warto jest głośno rozmyślać. Właśnie "dojrzewa" mój kompostownik. Małżonek także wziął się do myślenia i wymyślił, że będzie on z betonowych płyt, jakie stosuje się do ogrodzeń. Chodził, mierzył... Szukał producenta, oczywiście żeby wyszło jak najtaniej. "Nawet" zgodziłam się na drugi gatunek płyt. Ostatecznie umówił się z betoniarnią w Cerekwi. Mają jutro zwieźć płyty i od razu zmontować kompostownik. Nie wiem tylko, czy coś z tego wyjdzie, bo już spadł śnieg. Co prawda niewielki, ale zima nadchodzi...
No i byli. Włamali się do schowka. Łomem zerwali kłódkę, ale nic nie wzięli. Włamywacze byli podobno z poniedziałku na wtorek. Czego szukali?
Przyjechaliśmy z małżonkiem, żeby podciąć winorośl, a tu taka niespodzianka. Działkowicze mnie uprzedzali. Może pani Grażyna Ka miała rację, że nie miała prądu, bo straty mogłyby być.
Cóż. Zrobiliśmy, co mieliśmy zrobić, zamknęłam schowek ponownie na tę uszkodzoną kłódkę i pojechaliśmy w milczeniu do domu.
sobota, 31 marca 2018
Licznik odwiedzin: 68 906
« marzec » | ||||||
pn | wt | śr | cz | pt | sb | nd |
---|---|---|---|---|---|---|
01 | 02 | 03 | 04 | |||
05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 |
12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 |
19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 |
------Koperkowo--------- świat zamknięty w czterech --------arach ---------------- a zachwytu co niemiara
Wpisz szukaną frazę i kliknij Szukaj:
Wpisz swój adres e-mail aby otrzymywać info o nowym wpisie: