Będzie nowa ustawa dla ROD.
Przypomnę w wielkim skrócie:
- wyrokiem z dnia 11 lipca 2012 r. Trybunał Konstytucyjny zakwestionował przeszło połowę artykułów ustawy o rodzinnych ogrodach działkowych z dnia 8 lipca 2005 r.
- wejście w życie wyroku Trybunału Konstytucyjnego odroczono o 18 miesięcy (do 20 stycznia 2014r.)
- posłowie rozważali dwie możliwości: nowelizację tejże ustawy lub uchwalenie nowej. Ostatecznie uznano, że skala zastrzeżeń Trybunału wobec obowiązującej ustawy była tak duża, że nowelizacja jej jest praktycznie niemożliwa. Dlatego zdecydowano o ustanowieniu nowej
- Sejm przyjął do rozpatrzenia cztery projekty ustawy o rodzinnych ogrodach działkowych
- Sejm w dniu 19 kwietnia 2013 r. skierował te projekty do Komisji Infrastruktury (przewodniczący – Stanisław Żmijan) oraz Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej (przewodniczący – Piotr Zgorzelski) w celu rozpatrzenia
- wiodącym projektem został projekt obywatelski, pod którym podpisało się milion obywateli
- odbyło się sześć posiedzeń Komisji: 9 i 10 maja, 28 sierpnia, 9 i 10 października oraz 19 listopada 2013r.
- Sprawozdanie Komisji (sprawozdawca – Krystyna Sibińska) zostało złożone do Sejmu dnia 19 listopada 2013 r.
- w Sprawozdaniu Komisje wnoszą:
(cyt.) „Wysoki Sejm uchwalić raczy załączony projekt ustawy”.
- w dniu 22 listopada 2013 r. Sejm pozytywnie odniósł się do projektu ustawy
- ustawa wchodzi w życie z dniem 1 stycznia 2014R.
ZGODA BUDUJE.
Dzisiaj z nieukrywaną radością patrzyłam, jak moja Kózka pracowała, a ciepełko od niej rozchodziło się we wszystkie zakątki altanki. Moje Koperkowo.
DYM
Sobota – 18:20. Na dworze przez cały dzień tylko 5°C. Pochmurno, ale bez deszczu. Chwilami zza chmur pokazywało się słońce.
Wykopałam pietruszkę (całe wiaderko – nawet nie przypuszczałam, że będzie taki plon), rozłożyłam torf kwaśny pod borówki i pod jagody (może odwdzięczą się lepszym plonem w przyszłym roku), ogarnęłam bałagan przy kominie (pozostał z budowy).
Jednak najwięcej czasu spędziłam dziś przy kominku. Mój kominek, właściwie koza (czytaj Kózka), dziś miała swój debiut/chrzest bojowy. Na pierwszy ogień o godz. 10:30 pochłonęła ścinki z desek z budowy dachu. Nie miała żadnego problemu z ogniem. Także dym natychmiast znalazł swoją drogę w kominie. Z radości wysłałam małżonkowi informacyjnego SMS-a. Oddzwonił z zapytaniem, czy dym był biały, czy siwy. Oczywiście, że biały.
Po ośmiu godzinach grzania udało mi się osiągnąć w pomieszczeniach temperaturę pomiędzy 12 a 15°C. W międzyczasie ugotowałam sobie obiad i nagrzałam (prawie zagotowałam) duży garnek wody. Całkiem przyzwoity wynik jak na debiut. Koszt niewielki – 2 wiadra drewna.
Jak będzie przy większych mrozach – trudno przewidzieć. Będę zadowolona, gdy będzie powyżej zera.
KOMIN
Koperkowo. 9 listopada. Sobota. Godz. 17:25. Temp. 11°C. Ciemno. Pada deszcz.
Ale cały dzień nie padało. Do południa było nawet słonecznie, dopiero po południu zachmurzyło się. Prognozowali, że będzie deszczowo w całej Polsce przez cały dzień, ale z koperkowego nieba nie spadła w ciągu dnia ani jedna deszczowa kropelka. I fajnie, bo prawie postawiliśmy komin.
Pomysł budowy kominka w mojej koperkowej altance powstał w ubiegłe wakacje, podczas przeglądu działek. Różne kominki widziałam u naszych działkowców. Najbardziej podobała mi się mini kuchnia wiejska na dwie fajerki - z kafli i z okapem. Tylko, że taką to musiałby wymurować prawdziwy zdun i pewnie dużo by mnie kosztowała i jeszcze do tego i roboty, i bałaganu sporo. Ostatecznie stanęło na cyganku. I tak powoli kolejne moje małe marzenie realizuje się. Jak wspomniałam wyżej – komin już prawie stoi. Zapewne w następną wolną sobotę będzie próba generalna i oficjalne otwarcie zimowego sezonu w Koperkowie. Bardzo się cieszę. Nawet nie dopuszczam sobie do głowy, że ciągle nie ma „ustawy działkowej”, a media straszą, że wszystko możemy stracić, że nas powyrzucają z naszych działek, że nawet odszkodowań nie dostaniemy.
Wyrzucić mnie z mojego Koperkowa? – to wprost niewiarygodne.
W ubiegłym tygodniu działkowi złodzieje pokradli krany do wody. Nie ominęli mojej działki. Z tymi kranami to prawdziwa plaga. Dyskutujemy, że chyba trzeba będzie pozakładać plastykowe.
Bardzo krótkie są teraz dni. Dziś zabrałam z pola do piwniczki selery i pasternak. Gramaturą nie powalają, ale swoje. Zostały jeszcze pory i pietruszka, ale te poczekają do następnego weekendu. Dziś też zabrałam się za porządek przy oczku. Czeka mnie sporo pracy - może zdążę przed śniegiem i mrozem. Może także przed mrozami uda się postawić szklarenkę. U mojego sąsiada (pana Władysława) taka sałata – oczywiście spod folii.
Może i ja kiedyś taką będę miała.
Wczoraj kwestowałam przed południem - trzy godziny. To moja ósma kwesta. Po wadze puszki nie spodziewam się dobrego wyniku. Mało dostałam banknotów, mało też pięciozłotówek. Może inni nadrobią i uda się (jak co roku) pobić rekord zbiórki.
A dziś od rana jestem na działeczce. W planie miałam zgrabienie liści w moich alejkach. Właśnie minęła godzina 18°°, a ja jestem już po pracy. Wszystko co zaplanowałam – wykonałam. To dzięki pogodzie, która mi dopisała. Grabiłam, przewoziłam liście na stosik moją fantastyczną taczką i na bieżąco paliłam. Ależ się dymiło. Z resztą nie tylko u mnie. Wielu działkowiczów wykorzystało dzisiejszą sobotę na sprzątanie liści.
Ilekroć zagrabiam ostatnie jesienne liście, przychodzą mi na myśl najbliżsi, których już nie ma przy mnie. Nie tylko ci co umarli, ale także ci co wyjechali w daleki świat i nie mam z nimi kontaktu. Również i ci, którzy nigdzie daleko nie wyjechali, ale drogi nasze rozeszły się z różnych powodów. Dziś także ich wspominałam. Niejedna łza się zakręciła, niejedna spłynęła po policzku, niejedna spadła w ogień. Takie Zaduszki.
Dziś odwiedziły mnie trzy kotki. Wszystkie przyszły w dzień. Pierwszy przyszedł Czarnuszek. Musiał być bardzo głodny, bo podszedł do mnie dość blisko, gdy grabiłam liście. Pokazał się, że jest, odwrócił się i poszedł w stronę werandki, gdzie jest jego miseczka. Zrozumiałam i zaraz napełniłam mu Kimbą, którą specjalnie dla niego kupiłam w Aldi. Wpałaszował ją w okamgnieniu. Nawet nałożyłam mu dokładkę, ale już nie przyszedł drugi raz. Po raz pierwszy zjawił się u mnie Burasek. Chyba wyczuł tę dokładkę, ale obawiał się wejść na werandkę. Zrobił nawet kilka podejść, lecz odszedł. Nieufny. Za to Czarnuch – ten nikogo się nie boi. Nie wiem kiedy zżarł tę dokładkę. Na pewno on, bo widziałam jak uciekał z mojej działki. Nawet psy go zoczyły i pobiegły za nim. Sprawdziłam miseczkę – była pusta. Nie lubię go odkąd napadł Pusię w kartoflisku i jeszcze wiele razy ją atakował. Bynajmniej jego nie zamierzam dokarmiać. Trudno, i tak wszystkich kotów nie nakarmię. Wystarczy Czarnuszek. Tylko jak go nauczyć jeść w mojej obecności?
27 października, niedziela, godz.15°°, temp. 21°C.
Ładny jest ten ostatni weekend października w moim Koperkowie. Piękna była wczorajsza noc. Ciepła, jak latem. O godz. 21°° było 17°C. Wyjrzałam przez okieneczko w mojej mini kuchni. Na niebie gwiazdozbiór w pełnej krasie. Wielki Wóz jak na dłoni. Widniutko. A na chodniczku przed domem kotek Czarnuszek. W świetle księżyca w oczach stanęła mi Pusia. Już dwa miesiące mijają, jak jest w nowym domu. Pewnie wszystko jest w porządku, skoro do tej pory nowi opiekunowie nie oddali mi jej z powrotem, ani nawet nie skarżyli się na nią. Może dopiero teraz ma prawdziwy dom.
Tymczasem Czarnuszek podszedł do domku, jakby chciał mi powiedzieć, że jest głodny. Więc zaniosłam mu do szklarenki dwa grube plasterki pasztetówki ze skórką i jeszcze dodatkową skórkę. Wróciłam i patrzę przez okieneczko z pokoiku w stronę szklarenki. Czarnuszek rozglądając się podszedł do szklarenki i szybko wszedł do jej środka. Przez chwilę nie wychodził, po czym wyszedł na zewnątrz wynosząc ze sobą jedzonko. Natychmiast rozpoczął konsumpcję, spiesząc się wyraźnie i rozglądając się na boki. Skończył, rozejrzał się i jeszcze na chwilę wrócił do szklarenki (pewnikiem po tę dodatkową skórkę), po czym wyszedł, jeszcze raz obejrzał się za szklarenką, spojrzał na prawo i lewo i przez zielnik opuścił swoją stołówkę. Jeszcze chwilę zostałam w okieneczku.
Gdzieś z tej strony, w którą poszedł Czarnuszek, dolatywały do mnie odgłosy kociej kłótni. Czyżby brał w niej udział Czarnuszek?
A dziś niespodzianka. Przykra niespodzianka dla Czarnuszka. Przyszedł przed godz. piętnastą. Usiadł na ścieżce pana Józia - sąsiada (nasze ścieżki są na jednej linii – dokładnie naprzeciwko siebie). Posiedział chwilkę u niego i przyszedł na moją ścieżkę. Pokazał się, że oto jest i liczy na coś smacznego, choćby na taką wczorajszą pasztetówkę. Posiedział i na mojej ścieżce przez chwilę, a upewniwszy się, że go widziałam, tak jak wczorajszego wieczoru, pomaszerował prosto do szklarenki. A tu niespodzianka. Nie ma szklarenki. Właśnie dziś rano została rozebrana. Czarnuszek chwilę postał i zawrócił. Jeszcze chwilę pomyślał siedząc na kompostowniku i odszedł.
Pasztetówkę zostawię mu na werandzie w jego miseczce. Może zdąży zjeść przed innymi działkowymi kotami …
Druga październikowa sobota. Kontynuuję ręczną orkę jesienną, żeby na wiosnę już nie tańczyć z łopatą i widłami. Ciężka praca, ale powoli daję sobie radę. Pogoda mi sprzyja. Kondycja także. Małżonek po ciężkim zaziębieniu powoli dochodzi do zdrowia. Już przymierza się do montażu szklarenki. Na pierwszy rzut oka sprawa nie taka prosta. Produkt włoski i nie ma instrukcji po polsku. Liczę że mu się uda, bo i trudniejsze łamigłówki rozwiązywał. Przymierzamy się także do budowy kominka, a w zasadzie do zainstalowania cyganka. Kupiłam go w ubiegłym roku (dość tanio -używany). Jest w dobrym stanie. Teraz prowadzimy dyskusję nad najlepszym rozwiązaniem odprowadzenia spalin. Czad - poważna sprawa.
Pierwszy październikowy weekend. Dziś z duszą na ramieniu jechałam do mojego Koperkowa, bowiem na tygodniu wyskoczył przymrozek – miejscami było nawet minus 5 °C.
Czułam, że może być źle. Ale żeby aż tak! Wprost nie do wiary! Tyle zachodu, tyle starań, tyle pracy. I wszystko na nic. Niestety.
Najbardziej martwiłam się o moją papryczkę. Żadnego warzywa tak nie pielęgnowałam, jak właśnie tę gwiazdkową paprykę. Od nasionka - poprzez rozsadę na domowych parapetach - do sadzonki. Wybrałam dla niej najlepsze miejsce w moim warzywniku. Na dobry start zmontowałam tunelik z agrowłókniny. Tylko dla niej, żeby było jej ciepło i żeby miała dużo słońca. Ładnie rosła. Podziwiałam ją i na głos ją chwaliłam, że tak pięknie nad sobą pracuje. Była ze mną na dożynkach działkowych. Już zaczynała dojrzewać. Nawet zerwałam kilka pierwszych czerwonych gwiazdeczek. A tu nagle – ten przymrozek. Tak ją zmroził, że aż się zeszkliła. Smutny widok. Przymrozek zniszczył mi także fasolkę szparagową, która już była do zerwania. Nie wytrzymały przymrozku także funkie i dalie.
Żal, ale cóż ja, mały żuczek, mogłam na to poradzić. Wszystko zaniosłam na kompost.
Dziś była piękna pogoda. Na moim termometrze werandkowym było plus 15°C. Słonecznie, tylko trochę wiatr za duży, że bałam się rozpalić ognisko. Wykopałam marchewkę, buraczki i topinambur. Jutro przeniosę do piwniczki. Oberwałam także aronię. Plon z dwóch krzewów – 5 litrów. Będzie nalewka, będą dżemy i może jeszcze jakiś przepis się znajdzie w Internecie, albo od znajomych.
Raduje się serce, tylko tej papryczki żal.
Piękna jest jesień w moim Koperkowie.
Moje zdjęcia mogę oglądać godzinami. Jakbym tam była. Pietruszkowe Koperkowo to mój świat zamknięty w czterech arach.
Żeby tylko władza nie odebrała mi tej miłości? Słuchając relacji mediów niespokojne moje serce.
KONFERENCJA
No i mamy jesień. Właśnie zaliczam ostatni weekend września w moim ukochanym Koperkowie. Jest godz. 19.26. Na dworze już ciemno i zimno. Pada deszcz. W domeczku też jest zimno, bo tylko 9°C. Wyciągnęłam więc farelkę i podgrzewam się troszkę. Pokoiczek malutki, więc szybko robi się ciepło. Dodatkowo, żeby ciepłe powietrze nie uciekało do kuchni, zawiesiłam zasłonę w przejściu. Jak to dobrze, że pod tę zasłonę wcześniej zainstalowaliśmy karnisz, a właściwie drążek do podciągania się. Kiedyś służył mnie i moim dzieciom do ćwiczeń gimnastycznych. Teraz będzie trzymał zasłonę. Gdybym miała kominek …
Głównym zadaniem na dzisiaj była Konferencja – stara wierna grusza. Każdego roku daje mi bardzo dużo gruszek, ale w tym roku to chyba był jej życiowy rekord – około 100 kilogramów. Uwielbiam ją. Także mój małżonek zachwyca się smakiem jej gruszek. Placki gruszkowe mógłby jeść na okrągło. Dżem gruszkowy mamy cały rok. Jest wspaniały – do chleba z masłem, do sera białego i żółtego, a nawet jako dodatek do mięsnego dania. I co ważne – gruszki Konferencji są bardzo łatwe do przetworzenia. Gdy sobie trochę poleżą, gdy będą już wystarczająco soczyste - tylko obrać, wyjąć gniazda nasienne i rozgotować. Gorące nakładać do słoików. Słoiki poodwracać do góry dnem, aż przestygną. Gotowe ometkować i wynieść do spiżarni.
Oberwałam też dzisiaj starą jabłonkę. Ledwie 5 kilogramów. Myślę ją wykarczować. Z roku na rok się przymierzam i jakoś nie wychodzi, a plon z niej też z roku na rok mniejszy. Nie zachwyca także smakiem. Dziś na ogrodzie sprzedawano obornik. Kupiłam końskiego trzy woreczki po 6 złotych. Dwa od razu rozłożyłam w truskawkach i w poziomkach. Przy okazji tego nawozu wypróbowałam moją smerfną taczkę. Taczka świetnie zdała egzamin, choć ciągnąć ją po trawiastych alejkach nie było lekko.
Dziś ostatni dzień kalendarzowego lata. Jest 22 września - niedziela - godz. 15:00. Temperatura 16°C. Chłodno, pochmurno, wietrznie. Dziś z domu nie wychodzę. Odpoczywam po wczorajszym balowaniu na weselu. A jest po czym, bo wesela w "Jaworze" zawsze są wypasione, a kondycja już nie ta co jeszcze kilka lat temu. Cóż - latka lecą.
Tak więc z racji wesela ostatni letni weekend poza Koperkowem. W zasadzie - bo wczoraj na godzinkę wyrwałam się z domu. Głównie chodziło o rower, który już tydzień tam nocuje, a może być mi wkrótce potrzebny. Przy okazji przywiozłam warzyw. Miało być wszystkiego po trochę, a zapakowała się cała siata. No bo to kilka ziemniaczków, dwa kabaczki, marchewka, pory, seler, buraczki. Urosła już fasolka żółta jako poplon, maliny - już chyba końcówka, pozbierałam spadającą Konferencję, zerwałam jabłka z młodej jabłonki (jedyny jabłczany plon - reszta jabłonek nie rodziła w tym roku). A to koperek, a to ziółka, lawenda do szafy na zimę i całą siatę załadowałam do skrzyneczki na bagażniku roweru, że ledwo ze wszystkim przeszłam przez tory. Dobrze, że zostawili nam drogowcy przesmyk w swoich robotach ziemnych, że nie musimy jechać przez Trablice lub pod nowymi godowskimi wiaduktami. Oczywiście przesmyk tylko na jakiś czas. Jak będzie na wiosnę - jeszcze nie wiemy. A na działeczce - jesień. Jakoś tak smutno. Może dlatego, że jeszcze nie było babiego lata.
Tymczasem szykuję się do nowej inwestycji. Miałam w planie na następny sezon wymienić folię na szklarence. Myślałam o wiośnie. Tymczasem w temacie się zakręciło. W teściowym domu wymieniane są okna. Pomyślałam, że może wykorzystam je do budowy szklarenki. Już nawet gadałam z działkowiczem, który właśnie buduje dla siebie z takich okien. Obiecał, że jak skończy u siebie, to może i u mnie także taką samą wybudować. I tak powoli temat się rozwałkował, że w końcu wyszło na to, że żadne stare okna, tylko nowa szklarenka. Pojechaliśmy więc z małżonkiem do OBI, bo tam małżonek już jakąś wcześniej przyuważył. Nawet nie mówił mi o niej. Jakże mi się spodobała. Konstrukcja stalowa ocynkowana i grube szkło, fajne drzwiczki na zaszczepkę. Po tej wizycie w OBI jeszcze pobuszowałam sobie w Internecie i ostatecznie wyrobiłam sobie pogląd, że nie ze szkła - tylko z pleksy. I nie konstrukcja stalowa ocynkowana, tylko aluminiowa. Z wyprzedaży szklarenka 8,4 m2 spodobała mi się. Ponad 1600 złoty ... wzięłam głęboki oddech . Obecnie szklarenka jest już w trakcie realizacji zamówienia. Bardzo jestem ciekawa, jaka jest przezroczystość tej pleksy. Ale jaka by już nie była - będzie bezpieczniejsza od szkła. Zrobimy dla niej fundamencik z bloczków betonowych. Ale to już na wiosnę. Będzie nieco większa od obecnej, dlatego też muszę nieco przemeblować jej otoczenie - i to już teraz.
sobota, 31 marca 2018
Licznik odwiedzin: 68 906
« marzec » | ||||||
pn | wt | śr | cz | pt | sb | nd |
---|---|---|---|---|---|---|
01 | 02 | 03 | 04 | |||
05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 |
12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 |
19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 |
------Koperkowo--------- świat zamknięty w czterech --------arach ---------------- a zachwytu co niemiara
Wpisz szukaną frazę i kliknij Szukaj:
Wpisz swój adres e-mail aby otrzymywać info o nowym wpisie: