Bloog Wirtualna Polska
Są 1 279 323 bloogi | losowy blog | inne blogi | zaloguj się | załóż bloga
Kanał ATOM Kanał RSS

Z DZIAŁKOWEGO PAMIĘTNIKA - 16.09.2005 r. - piątek

czwartek, 25 lutego 2010 22:14
Dzisiejszy dzień historyczny - piątek, 16 września 2005 rok.
Zostałam pełnoprawną właścicielką Koperkowa.

Na przepisanie działki byłam umówiona na jutro. Ale na jutro zapowiadali deszcz. Dlatego też przyjechała do mnie do pracy pani Hania Gie z prezesem, aby umówić się na inny termin, ale ja zaproponowałam, że może zadzwonię po państwa Ka i uda się dziś pozałatwiać wszystkie sprawy. Finansowo jestem przygotowana. Jest także mój mąż. Nic tylko podpisywać papiery.
Luźna rozmowa. Poszerzamy krąg znajomości. Okazuje się, że pani Hania chodziła do szkoły z Andrzeja siostrą, że jej wnuczki chodzą do muzyka, że znamy Piotra Be ze stowarzyszenia budowy szkoły muzycznej itd...Świat jest mały.
Ale był także moment niespokojny. Pani Grażyna Ka zawahała się, czy dobrze robi odstępując mi działkę. Chodziło jej o prywatyzację działek pracowniczych. Sądziła, że po prywatyzacji mogłaby sprzedać ją za dużo większe pieniądze. Temat prywatyzacji jest ostatnio nagłaśniany, ale działkowcy się bronią. Podobno w Unii Europejskiej nie ma takiej formy własności ziemi.
Prezes ją uspokajał, że naszym działkom nic nie grozi, bo my jesteśmy za torami i żaden przedsiębiorca, czy handel tak szybko nie będą na tym terenie inwestować. A nawet gdyby miało do tego dojść to czeka Polskę długi proces legislacyjny w związku z tą formą własności. Także nie wiadomo czy unia się nie rozleci, zanim my się sprywatyzujemy, bo Polacy nie są zrywni do pracy.
Ostatecznie udało się. Dokumenty podpisaliśmy. Zapłaciłam wpisowe 120 zł. Państwo Ka uregulowali zaległości, władza odjechała, a myśmy we czwórkę jeszcze chwilę zostali na herbatę uregulować zobowiązania. Umówiliśmy się także na jutro na "wódeczkę", ale to już u mnie w domu. Andrzej ma ich do mnie przywieźć swoim samochodem, żeby nie błądzili po osiedlu.

Dziś poprosiłam moją koleżankę, która również kibicuje mi, Halinę Be, która szła kupować na swoją działkę wrzosy w Lidlu, żeby i mnie kupiła. Były po 2 złote, kupiłam 5 doniczek. Posadzę w niedzielę.

 


Podziel się
oceń
0
0

komentarze (0) | dodaj komentarz

Z DZIAŁKOWEGO PAMIĘTNIKA - 13.09.2005 r. - wtorek

środa, 24 lutego 2010 22:55
Tydzień minął na planowaniu najpilniejszych prac. Przy siatce od tylnych sąsiadów, państwa Pe, pomiędzy malinami i szklarenką wysieję (posadzę) nasiona kanny. Będę miała ich dużo z ogródka małżonkaa. Może przezimują i na wiosnę wzejdą? Zobaczę. Co szkodzi spróbować. Jak nie wzejdą, mam obiecane od niego kłącza. Posadzę na ich miejscu na wiosnę. Przed kanami będzie zielnik.
Na zewnątrz wzdłuż siatki pan Józio, sąsiad z naprzeciwka, zasadził żywopłot. Inni mają  maliny, dziką różę, kwiaty. Wszystko mi się podoba. Na pewno też zrobię taką ramkę dla swojego Koperkowa. Na razie nie wiem z czego. Najpierw jednak muszę przygotować gruncik długości 41 m i choć 25 cm szerokości, teraz zarośnięty trawą i chwastami.
Dziś zaczęłam pierwsze prace polowe. Udało mi się, że małżnek podrzucił mnie samochodem na końcowy "7". Byłam więc na działeczce pół godziny wcześniej. Po drodze zbierałam kamienie - może przydadzą się do oczka, albo na alejki.
Zaczęłam od podlewania grządek. Wzeszło już żyto, jako poplon. Pani Grażyna je wysiała. Gdzieniegdzie jeszcze rosły ogórki i koper. Na zakończenie pierwszych prac polowych zabrałam się do usuwania trawy pod tę ramkę do mojego Koperkowa. Do wieczora zaledwie jeden metr udało mi się odchwaścić, a w krzyżu ból, jak po wykopkach motyką, zapamiętany z lat młodości.
Z trudem dowlekłam się do domu. Piersi przeszywał na wylot dziwny ból. Tchu i sił brakowało. Idąc musiałam przystawać. Szłam jak kaleka, jak jakaś starowinka, noga za nogą, tyle że bez laski.
I ja chcę mieć działkę? Z moim krzyżem i z moimi osteofitami, jakie wyszły na zdjęciu rentgenowskim? Chyba mi odbiło.
Podziel się
oceń
0
0

komentarze (0) | dodaj komentarz

Z DZIAŁKOWEGO PAMIĘTNIKA - 5.09.2005r. - poniedziałek

wtorek, 23 lutego 2010 22:34
Cała jestem w skowronkach. Skrzydeł dodali mi także małżonek i  Ania. Chcieli zobaczyć te moje morgi. Pojechaliśmy po pracy samochodem. Nie znałam jeszcze wszystkich dróg dojazdowych do ogrodu, dlatego pojechaliśmy przez Młodzianów i przez Godów, trochę dookoła, za to asfaltem. Dobrze, że na wszelki wypadek wzięłam ze sobą taśmę. "Przy okazji" zmierzyłam swoją ziemię.
25 na 16 metrów. Przedyskutowaliśmy zakres niezbędnego remontu. W pierwszej kolejności powinnam wymienić ogrodzenie od ulicy, a że działka narożna, więc na dwóch bokach. Czyli potrzeba będzie 40 m siatki. Furtka jest w możliwym stanie. Może trochę za niska, ale jeszcze może zostać. Także wstępnie zlokalizowaliśmy oczko. Będzie owalne - 3 na 4 metry.
Rozmarzyłam się i nabrałam wielkiej ochoty do działania.

Wieczorem, pozytywnie nakręcona lustracją mojego Koperkowa, przeglądałam strony internetowe działkowiczów. Między innymi szukałam informacji jak zbudować staw. Z jakich materiałów. Mimo, że jestem budowlańcem z wyższym wykształceniem, decyzja nie była łatwa. Ostatecznie zdecydowałam, że to będzie porządna gruba folia, a nie żaden beton. Gdyby przyszło mi kiedyś zasypać staw, łatwiej zdjąć folię niż kruszyć beton.
Podziel się
oceń
0
0

komentarze (0) | dodaj komentarz

Z DZIAŁKOWEGO PAMIĘTNIKA - 4.09.2005r. - niedziela - część 2

wtorek, 23 lutego 2010 0:00
Swoista kampania wyborcza dobiegała końca.
Jakby dla zaakcentowania jej skuteczności wybraliśmy się jeszcze na spacer po ogrodzie. Wróciłam dowartościowana. Zauważyli to moi boczni sąsiedzi, państwo Ka. I choć już wiedzieli o mojej decyzji, jeszcze próbowali mącić, mieszać - by mnie odciągnąć od zakupu. Decyzji nie zmieniłam. Pokonani natychmiast zaczęli zmieniać swoją orientację. Postawili na współpracę. Na dobrosąsiedzką pomoc. Jaką? Nie chciałam się domyślać, by nie psuć sobie słonecznej niedzieli.

Na barierce przy domku Dorotka znalazła 1 grosz z 1949 roku. Ciekawe kto go tam położył? Może pani Grażyna Ka na szczęście? Trzeba go oczyścić.

Po trzech godzinach relaksu goście pojechali. Wracałyśmy z Dorotką pieszo. Przechodząc przez tory złamała obcas. Musiało dziecko iść boso. Dla towarzystwa i ja zdjęłam buty.
Ścieżką przez ugory całkiem przyjemnie się szło. Chłód ziemi łagodził gorączkę emocji. Niezapomniane uczucie - jak łaska Najwyższego.
Na zakończenie udanego dnia zaprosiłam Igę i Janusza na małą kolacyjkę. Malżonek  postawił wódeczkę. To jego pierwszy ukłon w stronę Koperkowa. Czy będzie następny?


 
Podziel się
oceń
0
0

komentarze (0) | dodaj komentarz

Z DZIAŁKOWEGO PAMIĘTNIKA - 4.09.2005r. - niedziela - część 1

poniedziałek, 22 lutego 2010 0:36
Pierwsza niedziela w Koperkowie i pierwsi goście.

Z domowników pierwszym gościem była Dorotka. Przyjechała na weekend z Warszawy. W ramach niedzielnego spaceru, gawędząc powoli zaprowadziłam najmłodsze swoje dziecko na moją ziemię  obiecaną. Nie spodziewała się, że to tak blisko. Nie spodziewałyśmy się także, że za chwilę przyjadą do nas blokowi sąsiedzi - Iga i Janusz Pe z córką Elizą i zięciem Tomkiem, też na Pe. Przyjechali jednym samochodem. Iga i Janusz także byli orędownikami mojego Koperkowa.
Januszowi już wcześniej chodziło po głowie, by kupić działkę córce, która z mężem zamieszkała na sąsiednim osiedlu, ale też blisko tego RODu. Ale chyba zięć miał inne plany. Tomkowi marzył się dom z ogrodem, a nie mieszkanie w bloku i działka pracownicza. Chłopak ambitny. Temat się zatrzymał, a ja skorzystałam.

Było tak. Niedawno temu, jakoś w połowie sierpnia, wracałam z Igą i Januszem samochodem od Elizy. Po drodze Iga zatrzymała się, by porozmawiać z koleżanką Jolą.  Z rozmowy wynikało, że pani Jola wraca z działki, dlatego jest taka nieświeża. Zawsze miałam wyobrażenie, że na działkę to się jeździ samochodem, albo autobusem MPK - jak Ewa Wu. Tymczasem ona wraca pieszo. Od razu w oczach stanęło mi moje dzieciństwo, jak zmęczone wracałyśmy z pola. Jakby zrobiło mi się jej żal. Zapytałam Igę jak daleko pani Jola ma tę działkę. Iga tylko roześmiała się. Daleko - pięć kroków za torami, albo na rzut beretem, jak kto woli. Nawet się nie myje, ani nie przebiera się.
I wtedy, właśnie wtedy, zamarzyłam też mieć tam działkę. Zaczęło się poszukiwanie kontaktów i rozmowy o kosztach. Janusz dowiedział się najwięcej. Za działkę można zapłacić nawet 5000 złotych, ale można kupić i za 500zł. Wszystko zależy od "nieruchomości", bo ziemia to nic nie kosztuje. To wieczysta dzierżawa na 99 lat. To taka Ziemia Obiecana. Spodobało mi się to określenie - Ziemia Obiecana. Twoja, a nie twoja. Ale co tam.
Najpierw zadzwoniłam do Andrzeja Ha. Pamiętałam go jeszcze z czasów, gdy pracowaliśmy w jednej firmie. Historia - 20 lat ponad. Wtedy właśnie powstawały Pracownicze Ogrody Działkowe (PODy). Miałam nawet możliwość otrzymania takiej działki. Ale zakres prac jaki czekał wtedy, przerastał moje możliwości, a wiadomo było, że bym była zdana tylko sama na siebie. Musiałam zrezygnować. Ale Andrzej Ha taką działkę otrzymał. Dlatego najpierw zadzwoniłam do niego. Okazało się, że on właśnie ma działkę w tym ogrodzie, ale niestety, nie znał nikogo, od kogo mogłabym odkupić.
O moim marzeniu zaraz dowiedziały się także moje przyjaciółki. Też zaczęły szukać kontaktu. Okazało się, że Ewa Wu zna Hanię Gie. Hania Gie jest w zarządzie RODu, na pewno coś mi znajdzie. Natychmiast Hania Gie skontaktowała się z prezesem, Heniem eM i nas umówiła na "rekonesans". W międzyczasie odwiedziłam działkę Ewy Wu. Od dawna mnie zapraszała, ale nie było iskry, ani bodźca. Dopiero po spotkaniu z panią Jolą. Jak najszybciej zapragnęłam mieć taką działkę.

Na spotkanie z prezesem zawiózł mnie Janusz. Iga też pojechała z nami. Poszliśmy w obchód we trójkę: prezes, Iga i ja. Janusz poszedł na działkę pani Joli, może jest - to u niej poczeka na nas, w razie nie miał na nas czekać w samochodzie. A my chodziliśmy, chodziliśmy i nic mi się nie widziało. Wtedy prezes mówi, że była jeszcze jedna, ale chyba sprzedana, bo już rano nie było ogłoszenia na "Tablicy ogłoszeń". Kto pyta - nie błądzi, pomyślałam i zapytałam prezesa, czyja to była działka. Działka należała do pani Grażyny Ka. Poprosiłam, żebyśmy ją obejrzeli.
Po drodze wstąpiliśmy na krótkie gagu-gadu na działkę pani Joli i żeby zabrać Janusza. I właśnie okazało się, że kartkę z "Tablicy ogłoszeń" zdjęła pani Jola, żeby dać telefon Januszowi. Janusz natychmiast skontaktował się z właścicielką. Podała numer działki i kwotę - 2500 zł. Stwierdziliśmy, że trochę za dużo. Ale obejrzymy jeszcze te dwie działki i jedziemy do domu. A tu niespodzianka. Okazało się, że to jedna i ta sama działka. Właścicielka  pani Grażyny Ka. Kółko się zamknęło. Niech będzie 2500zł.

cdn.
Podziel się
oceń
0
0

komentarze (0) | dodaj komentarz

Z DZIAŁKOWEGO PAMIĘTNIKA - 2.09.2005r. - piątek

sobota, 20 lutego 2010 17:28
  2. września, w piątek, odbyły się działkowe dożynki.
Musiałam urwać się z pracy. Przyjechałam autobusem MPK - "siódemką".
Przy okazji sprawdziłam, że od pętli autobusowej do bramy ogrodu, spacerkiem, idzie się niecałe 7 minut . A więc - niedaleko. Kolejny doping do sfinalizowania zakupu działki.
Póki co, byłam tylko dożynkowym gościem, na dodatek spóźnialskim. Ale na podsumowanie zdążyłam. Na miejscu okazało się, że wśród sponsorów imprezy dożynkowej jest także Rolnicza Spółdzielnia Mleczarska "Rolmlecz" i że pan Tadeusz Be, prezes spółdzielni, poseł na Sejm IV kadencji, osobiście zaszczycił dożynkowe spotkanie. Dla mnie to była bardzo dobra wiadomość, gdyż "Rolmlecz" w tym roku była także moim sponsorem. Sfinansowała całe wydawnictwo napisanej przeze mnie "Baśni o bożej krówce", która ukazała się drukiem w Dniu Dziecka jako załącznik do "Echa Dnia". Miałam więc okazję z panem posłem chwilę porozmawiać, co wzbudziło zainteresowanie niektórych działkowiczów. Moje spóźnienie zauważył także prezes naszego Rodzinnego Ogrodu Działkowego pan Henio eM i serdecznie mnie przywitał. W odwzajemnieniu się, zaniosłam do dożynkowego kosza swój plon - wszystkie dotychczas wydane baśnie. Pan Henio zaś w podziękowaniu życzył mi weny twórczej. Ja zaś odpowiedziałam z uśmiechem, że właśnie w RODzie zamierzam jej szukać .
Czułam się, jak jakiś VIP. A Very Important Person. Bardzo ważna osoba.

Po skończonej prelekcji pana posła na temat dobrodziejstwa ogrodów i ja zabrałam głos w dyskusji. Zapytałam, jako przyszła działkowiczka, o prawdziwość doniesień prasowych, dotyczących likwidacji ogrodów działkowych. I wtedy dowiedzieliśmy się, że jeśli pan Tadeusz Be ponownie zostanie posłem, będzie walczył, by ogrodów nie likwidowano.
Odebrałam dożynki, jak festyn wyborczy kandydata na posła V kadencji.
Ale grochówka i piwko smakowały wyśmienicie.
Potem było oglądanie najładniejszych działek. Na koniec wylądowaliśmy na działce mojej nowej przyjaciółki, Hani Gie. Było co podziwiać i za co wznieść toast. Hania została laureatką w konkursie na najładniejszą działkę na Mazowszu, a mnie przypadkiem wkręcono do elity działkowej. Już myślą o znalezieniu dla mnie pracy społecznej.
Na Koperkowo wróciłam w nastroju wskazującym, na dodatek tanecznym krokiem.
A tu niespodzianka. Na działce dwa rowery. Pani Grażyna Ka z synem przyjechała na moje Koperkowo. Za późno przyjechali na dożynki, ale na działkę wstąpili. Na moje Koperkowo. Poczułam się trochę niekomfortowo na tej ziemi obiecanej. Ale pooprowadzałyśmy się po grządkach, porozmawiałyśmy na temat i powoli doszłyśmy do wniosku, że tej jesieni lepiej nic nie kopać, żeby nie wykopać licznych niespodzianek.
Z przekazywaniem gruntu i nieruchomości, fachowych wskazówek zeszło nam do zmroku.
I jak tu nie pokochać Koperkowa?
Podziel się
oceń
0
0

komentarze (0) | dodaj komentarz

Z DZIAŁKOWEGO PAMIĘTNIKA - 31.08.2005 r. - środa

piątek, 19 lutego 2010 23:59
Moje Koperkowo zdobywa sympatię także moich przyjaciół, szczególnie już działkowców. Mam się nie martwić brakiem wiedzy rolniczej, czy brakiem sadzonek. Także jednorocznych kwiatów, wieloletnich bylin, krzewów i różnych innych nasadzeń. Na wszystko, co tylko da się podzielić i przynieść z ich plonów i dorobku mogę liczyć. Nawet na wizję lokalną.
Zasilona duchowym wsparciem zaczynam się ukorzeniać.

Ostatni dzień  wakacji. Od mojej przyjaciółki Ewy Wu dostałam pierwsze trzy roślinki. Posadziłam je gdziekolwiek.
Może wiosną przypomną o sobie.
Ewa jest biologiem. Doskonale potrafiła wykorzystać zdobytą wiedzę w kształtowaniu niezwykłości swojego ogrodu. To jej entuzjazm obudził we mnie ducha ogrodniczki. To także ona rozpoczęła poszukiwania w znalezieniu dla mnie "ziemi obiecanej". Włączyła do sprawy nawet swoich przyjaciół, w szczególności Hanię Gie. Obydwie zostały matkami chrzestnymi mojego Koperkowa. Już dziś widzę ich dobrą rękę. Zaczynamy rozmawiać o wodnym oczku. Mają je w swoich ogrodach. A w oczkach żabki, rybki i kolorowe grzybienie. Jak w bajce.


 
Podziel się
oceń
0
0

komentarze (0) | dodaj komentarz

Z DZIAŁKOWEGO PAMIĘTNIKA - 29.08.2005 r. - poniedziałek

czwartek, 18 lutego 2010 23:03
Klucz do działkowej furtki dorobiłam ekspresowo. Tym samym umocniłam swoją decyzję o kupnie Koperkowa. Niewiarygodne, jak magiczną moc ma własny klucz. A jaki w zamku harmonijny... Otwieram, wchodzę i jestem u siebie. Pod nogami moja ziemia, a nade mną moje niebo. Świeże powietrze również moje. Jestem tak zauroczona, że nie zauważam nawet bocznej sąsiadki, pani Krystyny Ka. Utykając na jedną nogę podeszła do siatki z gumowym zielonym wężem, jakby z zamiarem podlewania trawnika. Kaszlała, chrząkała, aż się obejrzałam.
-Dzień dobry! - grzecznie ją zauważyłam.
-A dzień dobry, dzień dobry. Myśli pani kupić tę działkę? Ja też chciałam ją kupić, ale za drogo chcieli. Działka zachwaszczona, od lat nie nawożona. Domek do remontu. A co kwiatów nawywozili, nawet drzewka powykopywali, jak już wiedzieli, że muszą ją sprzedać. Od roku ją tak oczyszczają. Po sąsiedzku wszystko widać. Ta siatka to nasza, tylko fundament i słupki oni postawili ... - trajlowała, że się słuchać nie chciało. Dowiedziałam się także, że ginęły jej warzywa i owoce, ale za rękę nikogo nie złapała. W takiej sytuacji trzeba było się odgrodzić.
-Dużo zaśpiewała? - z przekąsem zapytała, kończąc swój monolog.
Powiedziałam, że sporo, bo można było kupić i za 500 złotych.
- Była taka, trochę mniejsza, z drugiej strony - mówię do niej. - Chwasty na pół metra, spalony domek , bez jakiegokolwiek ogrodzenia, woda przy ulicy. Daleko jej do tej. Wszystko co potrzeba - tutaj jest i we właściwym miejscu. Świetnie zaprojektowana. Ja jestem zadowolona z zakupu. Państwo Ka, którzy mi ją odstępują są moimi znajomymi. Także są zadowoleni, że to ja kupuję.
Już mogę odpoczywać, choć umowa jeszcze nie spisana - zakończyłam niezręczną dyskusję.
Obojętnie rozeszłyśmy się każda w swoją stronę.

O sporach z panią Krystyną Ka opowiedziała mi także pani Grażyna. O bezpodstawnie rzucanych oskarżeniach na jej dzieci. Przestrzegała mnie przed nią i przed jej mężem. Dlatego też nie chciała im tej działki sprzedać, nawet gdyby chcieli dobrze zapłacić.
- To "złe ręce" - mówiła pani Grażyna. - Takim nie sprzedaje się swojej krwawicy. Poza tym oni kupują działki na handel. Trochę uporządkują i zaraz sprzedają. Dorabiają sobie w ten sposób do emerytur. Ich sprawa. Ale działka moja. Musi być w dobrych rękach. Nie mogłabym spokojnie spać, gdyby było inaczej.
Podziel się
oceń
0
0

komentarze (0) | dodaj komentarz

Z DZIAŁKOWEGO PAMIĘTNIKA - 26.08.2005 r. - piątek - część 2

czwartek, 18 lutego 2010 0:20
Wysoko nad moją głową zwisały ciemnogranatowe grona dzikiej winorośli.
Spróbowałam - jeszcze kwaśne. Nigdy nie robiłam wina, ale skoro już będę miała swoje owoce...
Tymczasem zjadłam kanapki, które wzięłam ze sobą z domu. Mama zawsze mówiła, gdy wychodziłyśmy na grzyby, żeby wziąć ze sobą choćby kromkę chleba, bo grzybobranie się nie uda. Szłam więc na działkę, jak na grzybobranie. Gorąca herbata z termosa też się przydała.
Pierwszy swoisty lunch.
Byłam sama, żadnych sąsiadów. Nikt nie przechodził, nikt o nic nie pytał. Cisza. Nawet ptaki pozamykały dzioby. Tylko serce biło mi coraz mocniej i głośniej.
Przebrałam się w dres, który także wzięłam ze sobą z domu i powoli ruszyłam w obchód.
Czułam się jak początkujący szachista na wielkiej szachownicy.
Obejrzałam działkowe kąty i pozostawione do mojej decyzji narzędzia i sprzęty. Oprócz "dwupokojowego" domku z werandką i z drewutnią mam malutki tunelik foliowy. Konstrukcja solidna, tylko folia do wymiany. Woda doprowadzona na środek działki i beczka plastikowa na wodę. Druga beczka metalowa, jako rezerwa. I jeszcze jedna mała plastykowa. Bardzo ładna altanka na winorośl z płotkiem z niziutkich sztachetek w turkusowym kolorze, a pod nią stół i ławka - też ładne i solidne, także turkusowe. Tylko kompostownik - prowizorka i ogrodzenie składane z różnych siatek. W sumie pracowity był mąż pani Grażyny Ka - pomyślałam.
Przed wyjściem zerwałam z pola jeszcze kilka ogórków. Będą na kolację.
Przy wyjściu z ogrodu - niespodzianka. Furtka i brama zamknięte. A ja nie dostałam od pani Grażyny kluczy. Na moje szczęście przy furtce, ale z drugiej strony siedział staruszek - działkowiec. Czekał na podwózkę. Powiedziałam jemu kim jestem, z której działki i otworzył mi furtkę. Powiedział, że trzeba zamykać furtkę, bo złodzieje grasują. Człowiek całe lata haruje, a ta swołocz przychodzi na gotowe. Jak zamknięte, zawsze trochę im trudniej.
- Jeszcze niech pani uważa, jak przechodzi przez tory, bo pociągi jeżdżą bardzo cicho. Można nie zauważyć. Lepiej sto razy się rozejrzeć, zanim się przejdzie - dodał sympatyczny staruszek.

Do domu wróciłam cała w skowronkach. Wieczorem zadzwoniłam do Dorotki, że mam właśnie nowe hobby.
- A ja myślałam, że już wystarczy ci twoich hobby. Ciekawe, co też mamuś wymyśliłaś?
- Kupiłam sobie działkę.
- Działkę? A to by mi do głowy nie przyszło. Anka z Moniką wiedzą i tatuś?
- Wiedzą i nic nie mówią.
Dorotce też mowę odjęło, bo zamilkała na chwilę.
- Szykuję się na emeryturę - dodałam.
- Chyba że tak.

Długo nie mogłam usnąć. Trzy córki, sklep i teraz działka. To jak piecioro dzieci.
Zawsze chciałam mieć ich dużo.
Nowe też trzeba nazwać.
Niech mu będzie - KOPERKOWO.
Piertuszkowe KOPERKOWO.
Podziel się
oceń
0
0

komentarze (0) | dodaj komentarz

Z DZIAŁKOWEGO PAMIĘTNIKA - 26.08.2005 r. - piątek - część 1

środa, 17 lutego 2010 22:32
Pierwszy ogródek dostałam od mamy. W sadku pod leszczyną. Z lewej strony leszczyny ja byłam gospodynią, a z prawej strony Irka. Uprawiałyśmy różne rośliny, które najczęściej przynosiłyśmy znad Buga. Pięknie prezentował się mikołajek nadmorski, ale naszych ogródków nie lubił. Natomiast dziurawiec nie był wymagający, także krwawnik. Wyjątkowo dobrze czuły się trawki, nie wspominając o chwastach. Na uprawę marchewki i pietruszki nie otrzymałyśmy od mamy koncesji. Szat z tego powodu jednak nie rozrywałyśmy. Zaglądałyśmy do swoich ogródków, wymieniałyśmy doświadczenia i rośliny, dzieliłyśmy się nowościami. Nie obyło się też bez nieporozumień. Bywało, że nawet potrzebny był niezawisły sąd mamy. Jak w życiu....
Cioteczne siostry zazdrościły nam własnych ogródków. Ich mamy nie były tak wspaniałomyślne i łaskawe. Powód do dumy był więc podwójny. Autorytet mamy niepodważalny.

Na  dzisiejszym spotkaniu z panią Grażyną Ka odkrywamy, że znamy się ze sklepu. Nie znałyśmy tylko swoich nazwisk. W tej sytuacji rozmowa jest jakby rodzinna. Ja wspominam czas sprzed pół wieku. Ona opowiada o swoich doświadczeniach.
Jesteśmy zadowolone, że przypadkiem trafiłyśmy na siebie.
W tej sytuacji negocjacje finansowe mają inny wymiar i inny smak. Od razu dostałam upust. Uzgodniłyśmy, że tymczasem przekażę jej zaliczkę 300 złotych, a pozostałe 2000 złotych ureguluję przy podpisywaniu umowy. Uzgodniłyśmy termin na 17 września. Umowę muszą podpisać także nasi mężowie. Z nimi trochę będziemy miały pod górkę, jednak nie zniechęcamy się. Pani Grażyna sama przekaże sprawę prezesowi i zaprosi go na nasze spotkanie umowne. Natomiast mnie już zaprosiła na działkowe dożynki na 2 września.
Jeszcze dziś  po pracy poszłam na swoją działkę. Przez osiedle, ścieżką przez odłogi i przez kolejowe tory szłam rozglądając się dokoła. Zdawało mi się że szłam i szłam, ale zegarek pokazał tylko 20 minut drogi. Ucieszyłam się, że tak blisko. Furtka do ogrodu była otwarta. Działka 50 m od furtki. Weszłam. Wszystkie drzwi otwarte. Usiadłam na ławce pod winoroślą i rozmyślałam nad swoją decyzją, a setki pytań bez odpowiedzi mąciły mi  myśli w głowie. Czy dobrze robię?
Cdn...
Podziel się
oceń
0
0

komentarze (0) | dodaj komentarz

sobota, 31 marca 2018

Licznik odwiedzin:  68 906  

Kalendarz

« marzec »
pn wt śr cz pt sb nd
   01020304
05060708091011
12131415161718
19202122232425
262728293031 

O moim bloogu

------Koperkowo--------- świat zamknięty w czterech --------arach ---------------- a zachwytu co niemiara

Ulubione strony

BLOGI PRZYJACIÓŁ

MOJA STRONA I MOJE BLOGI

Wyszukaj

Wpisz szukaną frazę i kliknij Szukaj:

Subskrypcja

Wpisz swój adres e-mail aby otrzymywać info o nowym wpisie:

Statystyki

Odwiedziny: 68906
Bloog istnieje od: 2967 dni

Horoskop

Więcej w serwisach WP

Money.pl

Pytamy.pl